Stałam
przed gabinetem dyrektora. Nerwowo wyginałam knykcie. Czułam na
plecach oddech Minerwy McGonagall. Jeszcze chwilę temu mówiła, że
mi współczuje, że rozumie, co przeszłam. Wątpiłam w to. Z całym
szacunkiem do tej kobiety, ale szczerze wątpiłam w jej słowa.
Miałam ochotę płakać, ale sama nie do końca wiedziałam
dlaczego.
Teraz
byłam wolna, byłam sama, tylko ja, tylko Ginny Weasley.
Kobieta
wypowiedziała hasło. Wydawało mi się, że powinnam znać każdy
szczegół tego dnia, ale tak nie było. Kiedy po latach próbowałam
sobie przypomnieć niektóre wydarzenia, miałam kompletną pustkę w
głowie. Białe plamy zapełniały mój umysł.
McGonagall
kazała mi wejść na schody, które wiły się w górę. Stałam na
tych kamiennych stopniach i czułam, jak pomału, cal po calu,
odrywam się od dna.
W
końcu zatrzymałam się przed dużymi, drewnianymi drzwiami.
Zapukałam. Przymknęłam powieki. Oddychałam głośno.
– Proszę.
– Usłyszałam przyjazny głos dobiegający zza ściany.
Nacisnęłam
na klamkę, a mój wzrok spotkał się z czujnymi oczami dyrektora.
Albus Dumbledore uśmiechnął się przyjaźnie i wskazał miejsce
naprzeciwko siebie.
– Usiądź,
Ginny – poprosił, a ja wykonałam jego polecenie, wstrzymując
oddech.
Pomieszczenie
było duże i okrągłe, otoczone półkami zapełnionymi książkami
i najróżniejszymi, małymi przedmiotami. Obszerny blat biurka
pokrywały stosy pergaminów, dwie filiżanki i czajnik z herbatą,
natomiast obok antycznego mebla stała żerdź, na której z dumą
prężył się feniks.
– Pewnie
się napijesz czegoś ciepłego – oświadczył, nalewając parujący
napój do porcelanowej filiżanki. Przysunął go bliżej mnie, abym
miała go na wyciągnięcie ręki.
– Rodzice
są źli? – zapytał.
– Nie
– szepnęłam po kilku minutach. Odzwyczaiłam się odpowiadać na
pytania. Zawsze robił to Tom. – Jest im przykro.
– Pewnie
złoszczą się na siebie, zresztą nie tylko oni. Jest mi bardzo
przykro, że wcześniej nie zauważyłam, że dzieje się z tobą coś
tak złego. Masz prawo być zła, ale nie na siebie. Na mnie –
powiedział, a ja wiedziałam, że mówi szczerze. W jego oczach
zalśniła iskra smutku.
– To
nie pana wina – jęknęłam, modląc się w duchu, aby ta rozmowa
zakończyła się jak najszybciej.
– Ginny,
to co cię spotkało nie powinno nigdy mieć miejsca. Wszyscy
nauczyciele są w tym momencie krytyczni wobec siebie.
– Wszyscy?
– A
kogo masz na myśli? – zapytał, a przez jego twarz przebiegł cień
uśmiechu.
– Nikogo...
– szepnęłam, czując, że na mojej twarzy pojawia się szkarłatny
rumieniec wstydu. Przeklęłam w myślach swoją głupotę.
– Profesora
Snape'a, prawda? – dopytywał, choć i tak znał odpowiedź. –
Ginny, on też jest człowiekiem, choć niektórym uczniom ciężko w
to uwierzyć.
– Nie
podważam jego człowieczeństwa – szepnęłam i dopiero po chwili
doszło do mnie, jak idiotycznie to zabrzmiało. Dyrektor zaśmiał
się pod nosem. – Powiedzmy, że profesor Snape bacznie mnie
obserwował.
– Tak...
i żałuję, że nie przyszedł do mnie ze swoimi obawami.
– Myśli
pan, że to by coś dało?
– A
jak ty sądzisz? – odpowiedział pytaniem na pytanie. – Śmiało.
– Sądzę,
że... nie.
Dumbledore
zmarszczył brwi i upił łyk swojej herbaty. Przez chwilę błądził
gdzieś myślami, pozwalając mi się wyłączyć. Byłam zmęczona.
Pierwszy raz od wielu miesięcy musiałam przetrwać cały dzień
zdana tylko na siebie. Nie było nawet chwili na sen na jawie.
– Ginny,
idź do siebie. Odpocznij, pewnie jesteś bardzo zmęczona –
oznajmił, a ja nie do końca wiedziałam, czy wyrzuca mnie bo
powiedziałam coś niewłaściwego, czy jest to zwyczajna troska.
Wypiłam
do końca herbatę, po czym pożegnałam się z dyrektorem. Kiedy
wyszłam na korytarz, znów poczułam się nieswojo, odeszło
poczucie bezpieczeństwa, które nieświadomie zawładnęło mną
niespełna kilka minut temu.
Panował
tutaj dziwny niepokój. Uczniowie Hogwartu głośno rozmawiali, a
moich uszu dochodziły nawet ich najdrobniejsze szepty. Nikt nie
zwracał na mnie uwagi. Nikt nie wiedział, że to przede mną trzeba
było ratować Hogwart. Harry Potter na nowo został ogłoszony
bohaterem, a ja byłam tą samą osobą, co kilka dni temu.
Oparłam
się plecami o ścianę i oddychałam głęboko. Musiałam uważać,
aby nie zapomnieć oddychać. Czułam w sobie dziwną, ale przyjemną
pustkę.
– Weasley,
dobrze się czujesz?
Podskoczyłam
wystraszona, wpadając na profesora Snape'a we własnej osobie. Przez
ułamek sekundy podtrzymał mnie swoją zimną dłonią. Mężczyzna
popatrzył na mnie swoimi czarnymi oczami, a jakaś dziwna, jeszcze
nie do końca oswojona część mnie chciała się zaśmiać.
Nagryzłam wargę.
– Mowę
ci odebrało?
Przełknęłam
głośno ślinę i wzięłam się w garść.
– Wszystko
w porządku – odpowiedziałam, choć nauczyciel nie do końca
wydawał się być przekonany. Próbowałam sobie przypomnieć, co
mówił o nim Tom.
Chciał
wtargnąć do twojego umysłu... Ach. No tak. I mogłam się
założyć, że w tym momencie robi to samo. Penetruje moje
wspomnienia, aby przekonać się, jak to się stało, że wtedy jego
moc okazała się zbyt słaba.
– Dyrektor
nie powinien być taki pobłażliwy – oświadczył po chwili.
– Słucham?
– zapytałam, zapominając, że powinnam choć silić się na
naturalny ton.
– I
tak nie wierzę, że nadrobisz zaległości w ciągu wakacji.
Dyrektor nie powinien odwoływać egzaminów.
I
odszedł, a ja jeszcze długo wpatrywałam się w jego oddalającą
się sylwetkę. I wtedy na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech.
Może ten rok nie skończy się aż tak tragicznie, jak na początku
mi się wydawało? Tylko czemu Snape postanowił zdradzić mi tak
poufną wiadomość? Głos zdrowego rozsądku, którego zaskakująco
długo nie gościłam w mojej głowie, podpowiadał mi, że
Dumbledore miał rację, a Snape faktycznie ma coś z człowieka.
Niestety,
to wcale nie było takie proste, jak na początku mi się wydawało.
Jeszcze długo po tych wydarzeniach czułam się kompletnie wyprana z
uczuć i emocji. Bardzo chciałam płakać, ale zarazem nie
zamierzałam zamartwiać rodziny. Można by rzec, że czułam się
winna temu, co się wydarzyło. Przez kilka kolejnych tygodni
wydawało mi się, że nie zasługuję na współczucie, lecz na
potępienie.
– Ginny,
rodzice do mnie napisali. Chcą wiedzieć, czy nie wolałabyś do
końca roku być w domu i odetchnąć – powiedział pewnego razu
Percy swoim zwyczajnym, stanowczym tonem. Zastanawiałam się, czy
pamiętam, aby kiedykolwiek zachowywał się naturalnie i swobodnie.
– Wolę
zostać w szkole – szepnęłam bezgłośnie.
Brat
popatrzył na mnie, a w jego oczach malował się smutek.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
– Jeśli
wyjadę, to będzie to jednoznaczne z tym, że się poddałam –
oświadczyłam. – A ja nie chcę się poddać. Rozumiesz? Już
nigdy więcej.
I
wtedy mnie przytulił. W pierwszej chwili chciałam go odtrącić,
jednak potem wtuliłam się mocniej w jego idealnie wyprasowaną
koszulę. Poczułam bicie jego serca i to był znak, że więcej
takich serc bije również dla mnie.
– Wiesz,
że Dumbledore podobno chce odwołać egzaminy? – spytałam.
– Nie
pleć głupot, Ginny.
– Poważnie,
profesor Snape mi mówił.
Percy
nie powiedział nic więcej i za to byłam mu wdzięczna.
Szłam
korytarzem, mając wrażenie, że dni ciągną się w nieskończoność.
Błagałam po cichu, aby czas choć trochę przyspieszył.
I
wtedy, pewnego piątkowego wieczora, zobaczyłam ją. Siedziała na
podłodze, oparta plecami o ścianę. Jej długie, jasne włosy
zakrywały twarz. Drżała delikatnie i z daleka byłam pewna, że
płacze. Przełknęłam głośno ślinę, po czym zaczęłam iść w
jej kierunku.
Przystanęłam,
zawahałam się, a wtedy ona podniosła głowę i spojrzała na mnie
swoimi dużymi, niebieskimi oczami. Pomyliłam się, spod jej powiek
nie wypłynęła nawet najmniejsza kropla łez. Już chciałam
odwrócić się i odejść, jednak ona zaczęła mówić cichym,
lekko rozmarzonym i nieobecnym głosem.
– Chcesz
oddać mi moje rzeczy? – spytała.
Rozejrzałam
się po korytarzu w nadziei, że zmierza nim ktoś znajomy. Niestety
byłyśmy same.
– Nie
mam ich – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
– To
czego byś ode mnie chciała?
– Chciałam
zapytać, czy potrzebujesz pomocy. Siedzisz tutaj sama, smutna...
– Jesteś
Ginny Weasley? – spytała po chwili, a ja zawahałam się przez
chwilę, po czym kiwnęłam głową. – Mieszkam po drugiej stronie
wzgórza. Może twoi rodzice czasem coś o mnie wspominali. Jestem
Luna Lovegood.
Dziewczyna
wyciągnęła rękę w moją stronę. Uścisnęłam ją dopiero po
chwili, a potem pomogłam jej wstać z ziemi.
– Pomóc
ci odszukać te rzeczy? – zapytałam, na co ona uśmiechnęła się
szeroko.
– Jesteś
bardzo miła i pomocna – stwierdziła, nie puszczając mojej dłoni.
Bo
kiedy znajdziesz się już na dnie, poczekaj na mnie. Odszukam cię i
pomogę. Spokojnie. Wszystko jakoś się ułoży, wszystko będzie
dobrze, wystarczy, że złapiesz mnie za rękę.
Oooj, nawet Luna się pojawiła :) A więc to tak rozpoczęła się ich przyjaźń :) Ten ostatni rozdział podnosi na duchu. Pokazuje, że jeśli się chce być silnym, to można podnieść się nawet po najboleśniejszym upadku. A z tego co wiemy, Ginny się to udało.
OdpowiedzUsuńI nawet Snape się pojawił, jestem szczęśliwa ;)
Rozmowa z Dumbledore'em była bardzo... dojrzała. Ciągle mnie to zadziwia, ale przecież Ginny ma dopiero 11 lat i została wręcz zmuszona, żeby dorosnąć w bardzo szybkim tempie.
Pozdrawiam ;)
Rozmowa Ginny ze Snape' em bardzo przypadła mi do gustu. Wydaję mi się, że on w jakiś sposób próbował pocieszyć dziewczynę tymi egzaminami, ale nie powiedział tego wprost, bo wtedy nie byłby sobą. Przyjaźń Luny i Ginny - piękny początek :) Smutno mi, że został jeszcze tylko epilog do końca. Lubię Twój styl i to jak opisałaś relację Weasley z Tomem. Pozdrawiam i czekam na następną notkę.
OdpowiedzUsuń[http://corka-glizdogona.blogspot.com/]
Wiesz, po przeczytaniu tego rozdziału miałam ochotę się rozpłakać. Wydaje mi się, że jeszcze niedawno czytałam początek tego opowiadania, tymczasem nieubłagalnymi krokami zbliża się koniec. Tak się cieszę, że udało Ci się rozciągnąć przed nami tę niesamowitą historię. Myślę, że jest lepsza niż niejeden blog o miłości, czy nawet niezwykłych przygodach w potterowym świecie.
OdpowiedzUsuńAle do tematu. Widzę, że nie opisałaś nam scen w Komnacie Tajemnic z perspektywy Ginny. W sumie może dobrze, bo przecież dziewczynka niewiele z tego pamięta, a wersję po ocknięciu znamy już z oryginału. Brakowało mi tu tylko Harry'ego - chłopaka, który grał w życiu Ginny bardzo ważną rolę. Może w epilogu? Byłabym taka jakaś spokojniejsza, gdyby przeczytała w Twoim opowiadaniu, jak Weasley i Potter nawiązują krótką rozmowę, czy może chociaż jakiś drobny gest...Bardzo proszę o coś takiego, o ile nie pokrzyżuje Ci to planów co do zakonczenia ;)
Jestem mile zdumiona pojawieniem się Snape'a i to w takim stylu. Fragment z nim był wspaniałym akcentem rozdziału. Dobrze poradziłaś sobie z ukazaniem charakteru Severusa: zgryźliwy i opanowany, a jednak niewątpliwie majacy w sobie cząstkę człowieczeństwa. Miałam wrażenie, że jego przekazanie poufałej wieści skrycie miało na celu...przeproszenie dziewczynki za to, że nie zareagował wcześniej, choć miał swoje podejrzenia.
Rozmowa z Dumbledore'm też mi się podobała. Dyrektor postąpił wobec Ginny bardzo ładnie - nie obwiniał jej i dał jej czas, aby sobie z tym wszystkim jakoś poradziła.
Domyślam się, że dziewczynce nie jest łatwo. Ale przeżyła. Po tych wszystkich koszmarach jednak wciąż ma szansę stanąć na nogi i, jak wiemy, zrobi to w pięknym stylu.
Och, Luna <3 Bardzo przypadła mi do gustu scena rozpoczęcia znajomości dziewczynek. Podkreśliła ona cel, jaki postawiła sobie Ginny w życiu - nieść pomoc potrzebującym, aby nie musieli cierpieć tak jak ona ;) Piękne.
Mam nadzieję, że bez problemów uda Ci się opublikować epilog ^^ Pozdrawiam serdecznie.
Bardzo mi się spodobał ten rozdział... zresztą, nie ma takiego rozdziału, który by mi się nie podobał, bo przedstawiłaś tą historię bardzo pięknie i gratuluje Ci takiego niebywałego talentu.
OdpowiedzUsuńFragment z gabinecie dyrektora bardzo ciekawy. Dumbledore jak zwykle obwinia siebie za to wszystko, ale on zawsze taki jest. Może stał się taki wrażliwy, po śmierci Ariany?
Sytuacja z Luną jak najbardziej fajna. Bardzo lubię tą dziewczynę, zawsze uśmiech pojawiał mi się na ustach, gdy ona się pojawiała, i bez wątpienia tutaj też się pojawił. Świetnie, że Ginny zaczęła przyjaźń z blondynką:)
I pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na Epilog. Szkoda, że to już koniec historii, naprawdę była świetna, będę za nią tęsknić:*
Pozdrawiam:*
O mój Boże!
OdpowiedzUsuńLedwo znalazłam twojego bloga , a tu że to już koniec? :c
Smutna ...
No trudno ... świetny. Po prostu cudny. Nie mogę się naczytać.
Pozdrawiam,
Stacy Malfoy
xxx