niedziela, 24 marca 2013

Epilog: Koniec

Położyłam głowę na poduszkę i beznamiętnie wpatrywałam się w biały sufit. Było już późno. Wszystkie zegary wskazywały dwunastą w południe. Czekałam. Wiedziałam, że za chwilę wróci ze swojej nocnej zmiany i zapyta mnie, dlaczego jeszcze nie wstałam. Wiedziałam, co powinnam mu odpowiedzieć, ale nie widziałam, czy podołam.
I tak mijały minuty. Jedna za drugą. Chciałam, aby się wlokły w nieskończoność, aby ktoś zatrzymał czas. Niestety, pędziły jak na skręcenie karku.
I nagle trach. Coś poruszyło się na parterze. Rozpoznałam ciężkie kroki i krzątaninę w przedpokoju. Przybyły ściągnął płaszcz i powiesił go na wieszaku. Słyszałam, jak niechcący potyka się o któreś z moich licznych par butów. Wyobraziłam siebie, jak przeklina pod nosem.
Tup, tup, tup. Szedł po schodach i najpewniej rozglądał się za jakimś śladem życia.
Ginny, jesteś w domu? – rzucił w pustą przestrzeń wokół siebie.
Jestem w sypialni – zdecydowałam się odpowiedzieć.
I po chwili drzwi się otworzyły. W wąskiej szparze zobaczyłam jego owalną twarz, czarną czuprynę rozczochranych włosów i czujne, zielone oczy. Kiedy na mnie spojrzał, uśmiechnął się czule. Wszedł do środka.
Dlaczego jeszcze nie wstałaś? – zapytał dokładnie tak, jak w moich wyobrażeniach. – Źle się czujesz?
Nie – rzekłam.
To co się stało?
Usiadł na brzegu łózka i położył mi dłoń na czole. Chciałam go opieprzyć, że nie ma się zbliżać do mojej czystej pościeli ze swoimi brudnymi ubraniami, w których przepracował całą noc, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język.
Zmarszczyłam brwi.
Nie lubię zostawać sama na noc – szepnęłam cicho, wstydząc się własnych słów.
Mężczyzna westchnął głośno, odgarniając mi z czoła kosmyk rudych włosów, po czym nachylił się nad moją twarzą i pocałował delikatnie suche wargi.
Musisz pogadać z Kingsleyem, to on jest moim szefem – odpowiedział, uśmiechając się delikatnie.
A żebyś chciał wiedzieć, że porozmawiam. Jeszcze nigdy mi nie odmówił.
To kwestia kobiecego wdzięku?
Nie – powiedziałam, siadając. Nasze twarze znalazły się na równej wysokości. – To kwestia manipulacji. Kilka rzeczy się od niego nauczyłam.
Znów ci się śnił?
Nie jakoś bardziej niż zwykle – odpowiedziałam, wstając z łóżka. Wyciągnęłam szlafrok i owinęłam się nim szczelinie. Długie, rude włosy odrzuciłam na plecy.
Ginny...
Co?
Dużo nad tym myślałem ostatnimi czasy.
Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam mu prosto w oczy. Zmarszczyłam czoło, zastanawiając się, czy aby na pewno chcę tego słuchać. W końcu skapitulowałam i usiadłam obok niego. Objął mnie ramieniem.
Może to ty byłaś kluczem? – rzekł niepewnie.
Nie rozumiem.
Wydaje mi się, że to twoja miłość pozwoliła mi przeżyć ostateczne starcie z Voldemortem.
Nie gadaj bzdur – jęknęłam.
Och, posłuchaj mnie do końca. Istnieje coś takiego jak Starożytna Magia. To właśnie dlatego dwadzieścia cztery lata temu nie zginąłem. Moja matka oddała za mnie życie. Tylko że jej osłona kończyła się w dniu moich siedemnastych urodzin. Dumbledore wspominał kiedyś, że Starożytna Magia była kluczem do pokonania Voldemorta, więc można by użyć jej ponownie. To że moja mama była martwa, nie oznaczało, że nie mogłem być kochany przez kogoś innego.
Cały świat cię wtedy kochał, Harry. Trzymali kciuki i wierzyli w twoje zwycięstwo. Nie pleć głupot, że to tylko moja zasługa.
Nie, nie o to mi chodzi.
A o co?
O to, że Lucjusz Malfoy mógł to przewidzieć, kiedy dał ci dziennik. Może chciał się ciebie pozbyć. To wszystko wyglądało tak, jakby dokładnie uknuł przekazanie ci dziennika. Włożył w to wiele trudu, a przecież mógł dać go jakiemukolwiek uczniowi.
Chciał zemścić się na moim ojcu.
Ginny...
Co?
Dlaczego nie chcesz dopuścić do siebie myśli, że gdyby nie ty, to ta wojna byłaby stracona?
A dlaczego ty nie chcesz, abym powtarzała ci na każdym kroku, że gdyby nie twoja odwaga i determinacja, to pewnie już dawno bym nie żyła?
Nie mów tak...
A widzisz? A tak w ogóle, to ja nie chcę ani o tym myśleć, ani tym bardziej mówić.
Mężczyzna pozwolił mi wstać. Udałam się do łazienki. Tam zrzuciłam z siebie szlafrok i koszulę nocną. Spojrzałam w dużą taflę lustra i uśmiechnęłam się mimowolnie. Prawą dłoń położyłam na brzuchu. Miałam mu powiedzieć, ale on jak zwykle przeszedł do spraw ważniejszych. Nie miałam mu tego za złe. Właśnie z takim człowiekiem wzięłam ślub dwa lata temu.
Podałaś mi rękę, kiedy byłem na dnie. – Usłyszałam jego głos dobiegający z pokoju.
Vice versa – mruknęłam.
Bo czasem znajdujemy miłość w najczarniejszym miejscu.
* * *
Och... właśnie jestem wyższa o kilka centymetrów. Skończyłam. Wiem, nie ma się czym chwalić, bo to tylko siedemnaście krótkich rozdziałów, no ale patrząc na to, że ten blog był ze mną w, jak mi się zdaje, najczarniejszych chwilach mojego życia, to chyba jest coś.
Chciałam zacząć coś nowego, ale nie mogę się zabrać. Na razie chyba znikam. To znaczy będzie jak zawsze, tylko nie będę publikować rozdziałów. Czyli niezbyt duża różnica, nie?
A teraz najciekawsza część.
W pierwszej kolejności chciałabym podziękować Jaenelle, za poświęcanie swojego czasu i poprawianie moich notek. Ja wiem, że czasami miałaś dużo do sprawdzania, bo przed wysłaniem postu Tobie czytałam go tylko raz. Wiem i jest mi wstyd.
Podziękowania ślę również w stronę Elfaby, Marzycielki, Dusi, Legilimencji, Ros i Beatrice. Oraz tych wszystkich, którzy poświęcili choć kilka minut na moje wypociny. Pisałam dzięki Wam.
Pozdrawiam i do przeczytania... kiedyś.
I łepki do góry. Nie wolno się poddawać.
A pod ostatnim zdaniem epilogu podpisuję się całym sercem.

26 komentarzy:

  1. Nie :c
    Nie wierze że to już koniec ;c
    Pragne więcej ;c
    Eh ... czekam ... mam nadzieje że niedługo znowu coś zaczniesz pisać :3
    Pozdrawiam,
    Stacy Malfoy
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Epilog jest świetny i cieszę się, że splotłaś w nim losy Harry'ego i Ginny. Ja też nie wierzę, że to już koniec, Twój styl pisania po prostu uzależnia. Mam nadzieję, że kiedyś wrócisz z jakimś nowym opowiadaniem. :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo iż bardzo mi jest smutno, że historia dobiegła końca, to niezmiernie Ci gratuluję tego, że zakończyłaś opowiadanie o Ginny, które moim zdaniem było wspaniałe. U miałaś przedstawić wszelkie emocje głównej bohaterki, a Epilog bardzo mi się podobał. Ta opowieść Harryego o Starożytnej Magii była bardzo interesująca i też jestem za tym, że Ginny mogła przyczynić się także do zakończenia wojny z Voldemortem. Zakończenie histori mi się podobało, a ostatnie zdanie jak najbardziej trafione;)
    Dziękuję za wyróżnienie;) To był wielki zaszczyt bycia Twoją czytelniczką;)
    Życzę wiele sukcesów i pomysłów na nowe opowiadanie;)
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podobał mi się ten epilog, to się nazywa zakończenie z klasą ;) Najbardziej niesamowite było to, że już w pierwszych zdaniach, kiedy jeszcze nie ujawniłaś bezpośrednio, że Ginny jest starsza niż we właściwym czasie opowiadania, od razu poczułam, że jest starsza, dojrzalsza.
    Starożytna Magia... Dumbledore i Harry bardzo lubili o niej mówić i w nią wierzyć. Hmmm, w sumie czemu nie? Ale prawda jest taka, że oboje zawdzięczają sobie życie.
    Dziękuję bardzo za to, że miałam okazję przeczytać to nieprzeciętne opowiadanie :) I czekam na kolejne Twoje opowiadanie jak już odpoczniesz, nabierzesz siły i weny :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję Ci tego, że doszłaś do tak wspaniałego końca tego opowiadania.
    Trochę smutno, ale kiedyś przecież musiało do tego dojść, nic nie może ciągnąć się wiecznie.
    Dziękuję :*
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo, moje życzenie spełniło się w takim stopniu, w jakim nawet nie podejrzewałam ;) Chodzi mi relacje Ginny z Harry'm, która obejmowała całą notkę ;)

    Bardzo mi się podobał epilog. Przynosił spokój ducha po tym wszystkim, co Ginny wycierpiała. Ładnie ukazałaś jej związek z Harry'm - dawne marzenie, które się ziściło(warto być cierpliwym). Naprawdę jestem pod wrażeniem sposobu, w jaki opisałaś dialog pomiędzy nimi - zawarłaś w nim prawdziwość uczucia, które ich łączyło. Aż mi się serce ścisnęło ^^
    I czyżby Harry miał rację? Czyżby rola Ginny była większa, niż przypuszczaliśmy? Niezwykle ciekawa sugestia. Zapamiętam ją na długo ;)
    No a ostatnie zdanie...możnaby z dumą zacytować w jakiejś pracy pisemnej ;) Ujęło mnie.

    Wow. Nie mogę uwierzyć, że to koniec. Mimo, że nie dodawałaś często notek, zżyłam się z tym blogiem. Historia małej Ginny poruszyła mnie wielokrotnie. Nie tylko więc gratuluję Ci udanego ukończenia opowiadania, ale także dziękuję za nie i za emocje, które nim wywołałaś <3

    Mam nadzieję, że wkrótce spotkamy się przy kolejnym Twoim opowiadaniu. Pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzisiaj znalazłam Twój blog przez zupełny przypadek. Jesteś cudowan, świetnie piszesz i czułam się tak jakby każdy rozdział miał głębszy przekaz i chyba go zrozumiałam :D Mam cicha nadzieje ze jeszcze kiedyś może niedługo uraczysz nas swoim nowym opowiadaniem, albo z takim talentem wydasz książkę. Nie wiem .... :) Zawsze zastanawiałam się co czuła Gin jak Voldemort ja opętał, ty ukazalas to w najlepszy sposób jaki dotąd spotkałam i coś mi się wydaje, ze się to nie zmieni. Ostatnie zdanie epilogu dało mi wiele do myślenia, bardzo wiele. Jestem osoba dość nietypowa, ale chyba normalna. Kilka razy była na dnie, ale odbilam się i dzięki twojemu blogowi uświadomiłam sobie coś ważnego.cos na co do tej pory nie zwróciłam uwagi. Za to Ci dziękuję. Pewnie nie zrobiłaś tego świadomie, ale mimo to klaniam Ci się o bogini xD nie no odbija mi ;) ale na prawdę mam nadzieje ze juz niedługo stworzysz coś nowego :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam dzisiaj całą historię Ginny i Toma. Nie wiem co powiedzieć, świetnie to opisałaś... Mała dziewczynka z niej była, a rozumiała więcej, niż otaczający ją dorośli. Podoba mi się, że złączyłaś losy Ginny i Harry'ego, nigdy nie pomyślałabym, że ona mogła być "kluczem".
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Twój blog miałam w zakładkach już od dłuższego czasu, ale dopiero dziś jakoś się za niego zabrałam i przeczytałam wszystko w nie dłużej niż dwie godziny. Cóż mogę powiedzieć... Historię czyta się lekko, ale przyznam się, że spodziewałam się czegoś dłuższego... Sama nie wiem czemu. Osobiście najbardziej do gustu przypadł mi epilog; bardzo spodobał mi się pomysł, że to właśnie Ginny była kluczem. Chętnie przeczytam coś innego Twojego autorstwa, jeśli kiedyś powrócisz do publikowania w blogosferze.

    Pozdrawiam cieplutko,
    summer-sky

    P.S. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że pozwoliłam sobie dodać Twój blog do linków ;) [hogwarts-memories]

    OdpowiedzUsuń
  10. Od razu przepraszam że nie komentowałam wcześniejszych rozdziałów ale chciałam to jak najszybciej przeczytać. To opowiadanie było takie piękne. Jakbyś oddała wszystkie emocje i uczucia które ona, Ginny, odczuwała. Masz ogromny talent. Chciałabym żebyś pisała kolejnego blog' a. Epilog po prostu wspaniały. Pomysł na blog' a był wyjątkowo oryginalny.
    Oł maj gad, jak ja kocham tego bloga :')

    OdpowiedzUsuń
  11. I takie blogi chce się czytać. Bez zbędnych ceregieli opowiedziana piękna historia... Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
  12. czytamy zakonczone, czytamy, ja w dodatku z tego dziwnego kregu ludzi, ktorzy lubia ginny, wiec... :) dodalam cie do kolejki.
    lysia (szlafrok)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochana
    Chciałabym podziękować Ci z całego serca za to, że napisałaś tak cudowne opowiadanie. Powiem Ci, że nigdy nie zastanawiałam się aż tak mocno nad losem Ginny i nigdy, nawet przez chwilę nie doznałam olśnienia i nie przypomniałam sobie tego, co stało się w komnacie tajemnic. Bo jak to jest, żyć kiedy doświadczyło się czegoś takiego? Jak to jest żyć ze świadomością że się nie żyło? Jak to jest żyć nie mając władzy nad sobą? I bardzo ale to bardzo współczuję naszej ukochanej Wiewiórce i potępiam Toma za to co jej zrobił.

    OdpowiedzUsuń
  14. oceniłam! http://szlafrok-smierciozercy.mylog.pl/2014-04-17/62__http___pojmanyumysl_blogspot_com_

    OdpowiedzUsuń
  15. Co prawda blog jest zakończony już dawno temu, ale trafiłem na niego dopiero teraz, więc przeczytałem na 3 razy i postanowiłem krótko skomentować na końcu. Przede wszystkim bardzo ciekawy temat, który udało Ci się zobrazować w udany, a zwłaszcza realistyczny sposób. Podoba mi się Twój styl, oczywiście zdarzyło się tam może parę jakiś fragmentów czy zdań, które można by lekko przeredagować, ale ogólnie czytało się świetnie. I ostateczne przesłanie jest wspaniałe i pełne nadziei. Cieszę się, że mogłem to przeczytać;)
    Dziękuję, życzę powodzenia w dalszych planach i zdrowia.
    N.S.

    OdpowiedzUsuń
  16. Natrafiłam na tego bloga wczoraj w nocy i właśnie dzisiaj skończyłam czytać.
    Po pierwsze: Cudowny pomysł!
    Nie ma tu żadnej mdłej miłości, chemii. Wszystkie rozdziały są toksyczne i naiwne. To pierwsze odnosi się do Toma, który zawsze była sprytnym chłopakiem, chcącym osiągnąć swoje cele za wszelką cenę. Drugie skierowane jest do Ginny. Chociaż nie powinnam wymagać rozwagi od jedenastolatki, prawda? Sama pewnie dałabym się omotać Tomowi. Kto by się oparł? Voldek nawet profesora Slughorna miał owiniętego wokół palca.
    Wiele razy zaskakiwało mnie zachowanie Toma. W jednym rozdziale nawet go lubiłam, a już w następnym miałam ochotę rzucić Avadę. To ciekawe. Bardzo głębokie uczucia wywołała we mnie Ginny, kiedy powiedziała Tomowi, że go kochała. Umierałam z ciekawości, co on sobie wtedy pomyślał. Ja wiem, że kochać nie mógł, przywiązywać się pewnie też nie... ale coś musiał sobie pomyśleć! Och, jak ja bym chciała wiedzieć co!
    Piękne opowiadanie, dziękuję Ci za nie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. Dobrze sie czytało!

    Pukanie do drzwi.
    To właśnie przerwało Megan intensywne poszukiwania ostatniej szkockiej w domu. Zgasiła światła, chwyciła psa i rzuciła się za kanapę, nasłuchując.
    - Widzę cię przez okno - usłyszała w końcu odkrywczą uwagę Sama.
    Powoli odwróciła się do holu wejściowego i dojrzała wlepionego w szybę Sama, a kilka metrów za nim całą trójkę jego przydupasów.
    - Wcale mnie nie widzisz - odparła od razu tego żałując. - Won stąd!
    - Wybacz, ale jeżeli uważasz, że nie umiem wyważyć z chłopakami drzwi, to się mylisz... Już kilka razy w życiu tego dokonałem - zakpił. - My chcemy tylko porozmawiać - dodał błagalnie.
    - Ilu was jest? - spytała jak najmniej łamiącym się głosem.
    - Czterech - odparł grzecznie.
    - To możecie porozmawiać między sobą - ucięła krótko i na temat. Niestety odpowiedź ta była niewystarczająca, co wnioskowała z kolejnych tortur nad drzwiami. Przeniosła ze strachem wzrok na klamkę i jednym gwałtownym ruchem otworzyła mu. Zawiesiła się niezdarnie o framugę i wypięła się w dogodnej pozie. - Czego..? - wydukała, patrząc mu prosto w oczy z zamiarem wyperswadowania jakichkolwiek poczynionych co do niej planów. Po czym spuściła wzrok na trzech pozostałych pajaców stojących tyłem do nich. Całe te trio podrygiwało zniecierpliwione, jakby dokądś się spieszyli. Przewróciła zniecierpliwiona oczami i oparła ciężar ciała na ramie drzwi.
    - Wiesz, zabawna historia... Trudno mi to powiedzieć, ale muszę cię porwać.
    ->>>>> http://sineserce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Przeczytałam całe opowiadanie już jakiś czas temu i wciąż pozostaję pod wrażeniem! Tematyka niezwykle ciekawa, a tak rzadko poruszana. Udało ci się stworzyć oryginalne opowiadanie, które jest zgodne z kanonem, a więc bardzo przyjemnie się je czytało. Relacja Toma i Ginny, bardzo interesująca. Niezwykle... intymne, dla Ginny, która była zmuszona dzielić z kimś innym każdą swoją myśl i to nie z byle kim, ale samym Voldemortem. Na pewno zostawiło to na trwale ślad w jej pamięci, co zresztą widać w epilogu. Świetne zakończenie! Wydaje mi się, że najgorszą zmorą autora są właśnie epilogi, ciężko napisać taki, który zadowoliłby wszystkich czytelników. Relacja Harry'ego i Ginny taka prawdziwa... Czuła, ale nie ckliwa, bez sztuczności. Ładnie ich razem ukazałaś. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Właśnie skończyłam czytać i choć epilog nie jest ckliwy, to po prostu mnie wewnętrznie wzruszył. Cała drżałam, jakby moje ciało płakało, gdy opisałaś scenę z Luną. Masz bardzo prosty styl pisania, piszesz czysto, a w tej prostocie jest jakiś kunszt. Bardzo mnie to urzeka.
    Również szablon i szata graficzna jest niesamowicie dobrana, po prostu idealna do ogólnego nastroju w opowiadaniu, naprawdę dobrze wybrałaś.
    Historia krótka, ale nie powinna trwać dłużej, wyczerpałaś kompletnie temat i jestem naprawdę zadowolona, że wpadłam na tego bloga. Błędów, o ile jakieś były, się nie dopatrzyłam. Może to przez czcionkę, ale czytało się to naprawdę przejrzyście.
    Czasami wydawało mi się, że robisz z Ginny zbyt dojrzałą, ale przecież miała swój umysł i czas na przemyślenia, gdy Tom nią sterował. Ona nie żyła, nie jadła, mogła tylko myśleć, gdy Tom bawił się w lalkarza. Również postać Riddle'a jest nieszablonowa, i chyba taka, jaka powinna być.
    Aż mnie dziwiło, że masz pod rozdziałami tak niewiele, a czasami wcale, komentarzy. Nawet pod epilogiem jest ich na mój gust, zbyt mało. Opowiadanie zasługuje na rozgłos. :)
    Pozdrawiam serdecznie, mam nadzieję, że spotkam Cię gdzieś jeszcze na blogspocie... a może nieświadomie będę maltretować twoją książkę?

    OdpowiedzUsuń
  20. Ostatnio zechciałam przeczytać to opowiadanie. Choć w poprzednich latach natykałam się na nie wiele razy, jakoś nie sięgnęłam po nie, dopiero parę dni temu... Bardzo szybko przeczytałam "Pojmany umysł", ponieważ lektura była niesamowicie wciągająca, posty niezbyt długie i pisane z perspektywy Ginny, co znacznie ułatwiało czytanie.

    Przyznam szczerze, że nigdy nie zastanawiałam się nad tym, jak wyglądała "przyjaźń" z Tomem od strony tej rezolutnej, rudowłosej dziewczynki. Nie zastanawiałam się nad tym, co przeżywała i w jaki sposób manipulował nią Tom… I myślę, że opisana przez Ciebie wersja wydarzeń mogłaby przypaść do gustu samej Rowling, ponieważ trzymałaś się wydarzeń opisanych w książce, a resztę opisałaś niezwykle emocjonująco i magicznie. Teraz jestem pewna, że Tom faktycznie zawładnął nad jej ciałem, poruszał się za nią, odpowiadał jej braciom na zatroskane pytania, wysyłał listy do jej rodziców… A to dlatego, że Ginny była niezwykle samotna, spragniona czyjegoś towarzystwa i mało odporna na taki rodzaj złej magii. Czułam, że sielanka, czyli ta przyjacielskość Toma, nie potrwa zbyt długo. Kazał robić Ginny okropne rzeczy, opisy petryfikacji niewinnych uczniów wzbudzały we mnie smutek, ale najbardziej poruszyło mnie molestowanie Ginny i dręczenie jej nocami strumieniami lodowatej lub wrzącej wody. Nie dziwię się, że dziewczynce odechciewało się żyć, skoro to życie przepływało obok niej, nie potrafiła nic kontrolować, a Tom wyznaczał jej godziny, gdy samodzielnie mogła podjąć jakąkolwiek decyzję. Nie skorzystała nic a nic z pierwszego roku w Hogwarcie. I chyba tylko Snape zorientował się, że dziewczynka może być opętana czarną magią, a choć Tom odparł jego atak na umysł Ginny, to wydaje mi się, że cały czas coś podejrzewał.

    Ginny naprawdę pokochała Toma… jeszcze dziecięcą, niewinną, słodką miłością. A jednocześnie go nienawidziła, bo pragnęła mieć w nim jedynie przyjaciela, któremu mogłaby się pożalić na niemiłe koleżanki z dormitorium lub zwierzyć z zauroczenia Potterem. Dobrze, że cała ta sprawa nie zakończyła się gorzej…

    "Pojmany umysł" to opowiadanie niezwykłe, pełne zaskakujących scen (np. ta w rozdziale o kolorach albo o sen o pięknej kobiecie, którą była Ginny, a którą zdobywał Tom). Myślę, że ta lektura była mi potrzebna, choćby do uzupełnienia sobie fabuły z drugiego tomu serii, ponieważ postać Ginny, kluczowa, była totalnie zepchnięta na daleki plan. A Ty tak wnikliwie wcieliłaś się w rolę tej dziewczynki. I w końcowych rozdziałach czułam dużo Twojego własnego bólu… Może to wina autosugestii, ale czytałam notkę o Tobie i wiem, co strasznego Cię spotkało.

    Epilog bardzo sympatyczny. Choć nie sądzę, aby dorośli Ginny i Harry powracali do tych wydarzeń, to dałaś czytelnikom interesującą teorię, jakoby miłość, którą dzielili, pozwoliła im wygrać z Voldemortem. No i Ginny w pierwszej ciąży… Domyślam się, że w końcu powiedziała o tym mężowi.
    Dziękuję Ci za to opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  21. Hm. Nie wiem, czy to przeczytasz, w końcu minęło parę długich lat od momentu, jak zakończyłaś pisać to opowiadanie. Niemniej, postanowiłam pozostawić po sobie ślad. Ktoś polecił mi to opowiadanie, parokrotnie natknęłam się też na nie w odmętach sieci, nawet wylądowało w zakładkach. Dziś się za nie zabrałam i pochłonęłam błyskawicznie. Prawdopodobnie dlatego, że wpisy Ginny są na tyle krótkie, by rozbudzić chęć czytania, bo przecież... skoro krótkie, to przeczytam jeszcze jeden. I jeszcze jeden.
    W trakcie czytania tekstu nieco... może nie tyle co przeszkadzało, ale po prostu miałam świadomość, że czytam coś, co mogłoby stylistycznie być o wiele lepsze. Bardziej rozbudowane. Dogłębniejsze. Bardziej precyzyjne. I znów nie przeszkadzało, ale podobnie podczas czytania głosik z tyłu głowy podpowiadał mi, że relacja Toma z Ginny rozwija się bardzo szybko. Niemniej - pochłonęłam całość w, nie wiem, godzinę? Dwie? Czas upłynął, nawet nie zerknęłam na zegarek. Zdecydowanymi mocnymi stronami tego tekstu jest twoja dogłębna analiza tematu - po tekście w paru miejscach widać, jak bardzo przyłożyłaś się do utrzymania kanoniczności, jak bardzo zależało ci na odpowiednim przedstawieniu psychiki jedenastoletniej Ginny. Wychodziłam też często z takiego punktu widzenia, że właściwie Tom nie mówił żadnych odkrywczych rzeczy, niczego, co łapałoby za serce, jednak nie miałam problemu z wyobrażeniem sobie jedenastoletniej dziewczynki w zupełnie obcym miejscu, którym się zachłysnęła, wpadającej prosto w pułapkę Toma, nawet jeżeli nie była szczególnie subtelna. Bo właściwie ten tekst nie jest skomplikowany, nie jest zawiły, jest bardzo... taki wprost, chociaż też nie do końca, bo sporo znajduje się między wierszami, nawet jeżeli umieściłaś to tam z myślą, że przecież wszyscy będą wiedzieć. Ale właśnie w tej prostocie myślenia jedenastoletniej Ginny jest coś ujmującego, wzruszającego i sprawiającego, że w trakcie tekstu przyłapywałam się na robieniu sobie przerw, by powspominać momenty z Komnaty Tajemnic, by zastanowić się, co też Ginny musiała przechodzić, co musiała czuć, jak bardzo myślała, że jest opuszczona. Bo tak naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiałam, Pottera czytałam bez głębszej refleksji, która zaczęła mnie napadać dopiero ostatnio. Dla mnie wyznacznikiem dobrego tekstu jest właśnie to, czy potrafi sprawić, że odpłyniesz i zaczniesz się zastanawiać, zaczniesz drążyć, a nawet złapiesz się na tym, że po lekturze ten tekst do ciebie wróci. I jestem pewna, że ten tekst wspomnę. Wywołał we mnie mieszaninę uczuć, od współczucia, chęci uściśnięcia Ginny wręcz do niepokoju. Bo nie sądzę, że ten tekst miał przerażać, może się mylę, niemniej - od pierwszych rozdziałów zasiałaś to ziarno niepokoju, które rosło we mnie z każdym rozdziałem.
    Strasznie nieskładny ten komentarz, jednak nadal jestem pod wrażeniem i postanowiłam dać się porwać tej chwilowej rozkminie.
    Ściskam i dziękuję za napisanie tak ciekawego tekstu,
    wrażliwiątko.

    OdpowiedzUsuń
  22. Myślałeś/aś, że magia nie istnieje? Że jesteś tylko zwykłym mugolem? Myliłeś/aś się! Wybierz się do Uniwersytetu Magii Hogwart i odkryj, co oznacza słowo "czary"! http://umh.xaa.pl/index.php

    OdpowiedzUsuń
  23. Dziękuję!
    Dziękuję za to opowiadanie, za inne spojrzenie na historię Ginny, za kilka godzin pełnych emocji. Nie jest to mistrzowskie dzieło. Język i styl pozostawiają wiele do życzenia. Ale jest dobre.
    Dziękuję
    Gam

    OdpowiedzUsuń
  24. Czołem, Potteromaniaku!

    Nazywam się Lily i podobnie jak Ty uwielbiam Harry'ego Pottera. Z początku opierałam się wyłącznie na książkach, filmach i opowiadaniach, jednak z czasem doszłam do wniosku - czemu nie pójść o krok dalej? Zaczęłam szukać czegoś więcej i w taki sposób trafiłam do Akademii Magii Ramesville, gdzie dowiedziałam się, że to, co znamy z książek o Harrym to niewielka część całości. Doświadczyłam tam wielu ciekawych rzeczy, nauczyłam się zaklęć, transmutacji czy starożytnych run, poznałam mnóstwo fantastycznych stworzeń, a ponadto nawiązałam wspaniałe przyjaźnie.

    I teraz przychodzę do Ciebie z zaproszeniem do zapisania się do Akademii. Byłoby okropnie samolubne z mojej strony, gdybym nie podzieliła się swoim odkryciem z innymi fanami HP.

    > Chcesz poznać magię i umieć czarować?
    > Masz po dziurki w nosie swoich wrogów i z chęcią byś się ich pozbył?
    > Marzy Ci się podziwianie świata z powietrza i chciałbyś dosiąść swojej pierwszej miotły, a następnie wzbić się w powietrze?
    > Fascynują Cię magiczne stworzenia i chciałbyś je bliżej poznać? Przelecieć się na hipogryfie czy smoku?


    Jeśli choć na jedno z powyższych pytań odpowiedziałeś pozytywnie, to znaczy, że Świat Magii jest dla Ciebie. Nie zmarnuj swojej szansy na to, by zostać czarodziejem i zapisz się do Ramesville już dzisiaj! Rozpoczęcie roku szkolnego już w najbliższą niedzielę, tj. 9 września!

    Czekamy na Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  25. Minęło tyle czasu od ukończenia Twojego fanfika, a ludzie wciąż go czytają (na co jestem żywym przykładem).
    Postanowiłam zostawić swój ślad, tak na wypadek gdybyś z sentymentu tu kiedyś zajrzała.
    Wszystkie te miłe komentarze pod twoimi postami, podpisuje się pod nimi. Twoje opowiadanie jest inne niż reszta romansów typu dramione itp. I miało jakieś przesłanie, morał a to rzadkie w fanfikach. Zwłaszcza tych pisane teraz.
    Cieszę się, że tu trafiłam, chociaż po latach. Mam jakiś sentyment do blogspota, bo dorastałam kiedy jeszcze był popularny.
    Mam nadzieję, że u ciebie wszystko dobrze i że robisz w życiu coś co sprawia ci radość (nie koniecznie pisanie, choć świetnie ci wychodziło).
    PS Słucham Florence + The Machine kiedy to piszę i jest całkiem dobre :)

    OdpowiedzUsuń
  26. 54 years old Electrical Engineer Elise Linnock, hailing from Le Gardeur enjoys watching movies like "Whisperers, The" and Video gaming. Took a trip to Sceilg Mhichíl and drives a Crossfire Roadster. przejdz do strony

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy