Mój
czas stanął w miejscu, choć wskazówki zegarów dalej się
przesuwały. Bałam się, bałam się tego, co mogą przynieś
kolejne dni. W mojej głowie pojawił się scenariusz, w którym
Harry zaprzyjaźnia się z Tomem, a ten zdradza mu wszystkie moje
sekrety.
Nie
jadłam, chudłam w oczach. Znów przestałam się uczyć. Miałam w
głębokim poważaniu oceny i słowa nauczycieli. Na eliksiry
najchętniej w ogóle przestałabym chodzić, jednak ze względu na
Snape'a nie było to takie proste. Sama nie wiedziałam, czy
nauczyciel wolał, jak byłam na lekcjach i nie umiałam na nich
kompletnie nic i dodatkowo przynosiłam mu fatalne prace, czy może
bardziej mu zależało na idealnie wykonanych zadaniach przez Toma.
Mijałam
Harry'ego nie patrząc mu w oczy, wiecznie ze spuszczoną głową. Aż
w końcu nie wytrzymałam, zrozumiałam, co muszę zrobić.
Samodzielnie
obmyśliłam cały plan doskonały.
We
wtorek nie poszłam na zajęcia, twierdząc, że bardzo źle się
czuję. Rano udałam się do Pomfrey, aby w razie czego mieć to
usprawiedliwione. Najpierw dostałam wykład na temat zdrowego
odżywiania i niezdrowego odchudzania w tak młodym wieku. Nie
słuchałam jej, po niecałej godzinie byłam wolna. Dostałam tylko
nakaz zjedzenia treściwego obiadu. Oczywiście obiecałam jej, że
tak zrobię.
Ruszyłam
korytarzem aż do wieży Gryffindoru. Moje kroki odbijały się echem
po pustej, kamiennej klatce schodowej. Wstrzymałam oddech, starając
się nie myśleć nad tym, co chcę uczynić.
– Fortis
sum – rzuciłam w stronę portretu Grubej Damy. Kobieta
popatrzyła na mnie groźnie.
– Nie
powinnaś być teraz na lekcjach? – spytała.
– Mam
zwolnienie – oświadczyłam bezbarwnie, sama nie wiedząc, czemu
się jej tłumaczę.
Uchyliła
wejście, pozwalając mi wkroczyć do pokoju wspólnego. Rozejrzałam
się po pustym wnętrzu. Przez dosłownie ułamek sekundy
zastanawiałam się, co ja właściwie robię w tym domu. Gryfoni
powinni być odważni i honorowi. Ja taka nie byłam. Czerwono złote
barwy zaczęły mnie przytłaczać i sprawiać, że gorące
strumienie łez płynęły po policzkach.
Krzyknęłam,
raz, drugi. Nikt mnie nie usłyszał, mogłam wyżywać się na
własnym gardle, jednak wrzask nie dawał ukojenia. Nie myśląc zbyt
długo, wbiegłam do części, w której spali chłopcy. Bez problemu
znalazłam lokum zajmowane przez Harry'ego, Rona i jeszcze trzech
chłopców.
Nie
wyjęłam różdżki. Szarpnęłam za czerwone kotary przy
najbliższym z łóżek. Zerwałam je, po czym zaczęłam je
rozdzierać z dziką nienawiścią. Potem poduszki. Chwytałam je,
jedną po drugiej i dziurawiłam bez opamiętania. Biały puch był
wszędzie, niczym śnieg na wzgórzach otaczających Hogwart.
Nawet
nie wiem, kiedy w moje ręce wpadły czyjeś książki. Z furią
wyrywałam z nich strony i rozrzucałam po całym pomieszczeniu. Nie
poznawałam siebie, nienawidziłam siebie.
Zmęczyłam
się, dysząc ciężko opadłam na drewnianą podłogę. Zakaszlałam
ledwo powstrzymując odruch wymiotny. Moje oczy spotkały się z
rozszerzonymi ze strachu źrenicami białej sowy śnieżnej. Hedwiga
patrzyła na mnie jak na szaleńca.
– To
będzie nasz sekret – rzekłam, podnosząc się z podłogi.
Dziennik
Toma trzymałam w ręce. Nawet nie wiem, kiedy go chwyciłam. Wyszłam
z pokoju, zamykając za sobą drzwi, tak jakby nic się nie
wydarzyło.
* *
*
A
potem zrobiło się gorąco. Cały bałagan odkrył pyzaty chłopak o
imieniu Neville Longbottom. Kojarzyłam go z opowieści Rona i
rodziców. Podobno wychowywała go babcia. Chłopak popadł w jakiś
dziwny stan histerii. Krzyczał, że to przez niego, że jest z
rodziny czystej krwi, ale to było więcej niż pewne, że dziedzic,
o którym de facto usłyszałam dopiero kilka dni temu od
Hermiony, zacznie się nim interesować.
– Nie
wygłupiaj się, Neville – odezwał się wysoki, czarnoskóry
chłopak o imieniu Dean. – Pewnie sam narobiłeś tego bałaganu,
jak szukałeś planu zajęć.
Normalnie,
pewnie byłaby to bardzo zabawna uwaga, jednak w tamtym momencie
nikomu nie było do śmiechu.
– Trzeba
to zgłosić pani profesor McGonagall – wtrącił się do rozmowy
Percy. – Podejrzewam, że był to głupi żart jednego z uczniów,
ale sprawca powinien zostać ukarany.
Wszyscy
spojrzeli na mojego brata z powątpiewaniem. Neville przytaknął
nieznacznie, Dean wzruszył ramionami, Ronald zmierzył go od czubka
głowy po same pięty, a Harry odezwał się niespodziewanie.
– Nie
ma takiej potrzeby – oznajmił szorstko.
Nie
spojrzał na mnie, zupełnie tak, jakby sam nie miał pojęcia, kto
jest sprawcą zamieszania.
– Harry,
o czym ty gadasz?! – oburzył się Percy. – Takie rzeczy nie mogą
mieć miejsca!
Dalsze
słuchanie tej dyskusji przestało mieć sens. Chwyciłam moją
starą, połataną torbę, wypełnioną książkami z drugiej ręki i
udałam się bez słowa do sypialni. Rozsiadłam się na łóżku i
zasłoniłam kotary. Dopiero wtedy wygrzebałam dziennik Toma, pióro
i kałamarz. Zamoczyłam stalówkę i z duszą na ramieniu zaczęłam
pisać.
Cześć,
Tom, stęskniłam się za Tobą – słowa w jednej chwili
zaczęły wsiąkać w pergamin, pozostawiając na moment czystą
kartkę. Na moment... Potem zapełniła się doskonale mi znanym
pismem.
Ginny?
Jak to się stało?
Sama
nie wiem, nie chciałam być sama, poza tym powtarzałeś mi, że
nigdy mnie nie zostawisz, że zawsze będziemy przyjaciółmi.
Oczywiście
że będziemy, ale wiesz, jaka była sytuacja.
Tak,
wiem – nabazgrałam w pośpiechu, choć tak naprawdę sama nie
do końca wiedziałam, o co w tym wszystkim chodziło. Zaczęłam się
gubić.
Ginny,
przecież nie potrzebujemy dziennika – oświadczył,
rozsiadając się wygodnie w mojej głowie. - To jakie masz plany,
aby uczcić to, że znów jesteśmy razem?
Nie
myślałam nad tym...
Serio?
Nie martw się, ja coś wymyślę. Poczekamy tylko aż twoje
koleżanki pójdą spać.
* *
*
Kiedy
zapadła nocna cisza przerywana tylko przez chrapanie Astrid, Tom
poprosił mnie grzecznie, abym wstała z łóżka i udała się do
łazienki. Poprosił. Dokładnie tak zrobił. Nie żądał i nie
kierował moimi ruchami. Byłam przekonana, że tylko ode mnie
zależy, co zrobię. Szkoda tylko, że nie byłam świadoma tego, że
to nikłe uczucie wolności również jest sfingowane.
Zamknęłam
za sobą drzwi i popatrzyłam w lustro. Zdjęłam z nadgarstka białą
frotkę, jednak Tom powstrzymał moje ręce.
Nie
wiąż włosów – poprosił. - Niech opadają na twoje
obsypane piegami ramiona.
Nie
wiem, czego ode mnie oczekujesz – stwierdziłam.
Spokojnie,
będzie dobrze, zobaczysz.
Nie
potrafiłam w żaden sposób zareagować, kiedy moje własne dłonie
odpięły drobne guziki piżamy, po czym zsunęły ją na podłogę.
To Tom mną sterował. Chciał, abym czuła strach i zawstydzenie. Ze
łzami w oczach zdjęłam spodnie. Zupełnie naga weszłam pod
prysznic.
Dlaczego?
– spytałam. –
Przecież nie jestem nawet kobietą.
Nie
robi mi to różnicy. Kobiety, mężczyźni, dzieci... Wszystkich
traktuję jednakowo, wszyscy są jednakowo słabi.
Moja
dłoń odkręciła kurek zimnej wody.
One
to usłyszą, moje współlokatorki.
Nie
usłyszą, możesz być spokojna. A nawet jakby, to chyba mało je
obchodzisz.
Miał
rację lub chciał, abym myślała, że ją ma. Byłam nikim. Słabą,
nic niewartą dziewczynką, która sama zgotowała sobie taki los.
Nie pamiętałam już, jak to było kiedyś i nie widziałam dla
siebie przyszłości.
Bicze
lodowatej wody zaczęły spływać po moich kościstych plecach. Tom
zabronił mi krzyczeć, usta pozostały zaciśnięte w cienką
kreskę. Ból mnie oszołomił. Przestałam czuć własne ręce,
własne nogi, skóra nabrała sinego koloru.
Woda
płynęła coraz mocniej, robiła ogromny hałas, wpadając do
porcelanowego brodzika.
Dlaczego,
Tom? – jęknęłam. – Dlaczego?
A on
tylko się śmiał. Upadłabym, gdyby nie kazał mi stać. Nie chciał
mnie zabić. Byłam mu zbyt potrzebna, żywa. Kiedy myślałam, że
dłużej nie wytrzymam, a ból odbierał mi resztki świadomości,
moja własna dłoń zakręciła dopływ zimnej wody.
Drżałam.
Chcesz
się rozgrzać? – spytał, po czym pokiwał moją głową. –
Dobrze Ginny, zaraz będzie ci cieplej.
Odkręciłam
drugi kurek, tym razem ten zaznaczony czerwonym kolorem. Mocniej,
coraz mocniej, aż woda w ułamku sekundy zmieniła się z przyjemnie
letniej na przeraźliwie gorącą. Kłęby białej pary otaczały
moje ciało. Czułam, jak odpływam. Skóra w jednej chwili z sinej
przemieniła się w czerwoną.
Niezbyt
mi się to podoba – oświadczył po chwili, sprawiając,
że zbliżający się stan nieświadomości minął. - Chciałem
posłuchać, jak krzyczysz, jak błagasz mnie o litość. A ty
milczysz i rozczulasz się w myślach, jaka to byłaś głupia.
Ech... Ginny, nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać. Ale spokojnie,
moja mała, dopnę swego jeszcze tej nocy. Co powiesz na to?
Znów
zmieniłam wodę na zimną, a potem palcami prawej dłoni powiodłam
między uda.
Nie...
– jęknęłam, co przysporzyło mu dużo radości.
Nie
trwało to długo. Po kilku minutach razem z lodowatą wodą do
spływu zaczęła cieknąć moja krew. Krzyczałam...
Kiedy
było już po wszystkim, wyszłam z brodzika i osuszyłam ręcznikiem
całe ciało. Bolało. Na skórze zaczęły się tworzyć ropne
pęcherze, w szczególności na plecach i ramionach. Przestałam
krwawić, jednak nie mogłam się pozbyć podłego uczucia
dyskomfortu. Założyłam piżamę i udałam się do sypialni.
Współlokatorki pochrapywały w najlepsze.
Drżałam
z zimna, jednak każda próba owinięcia się kołdrą sprawiała
ból. Nie wiedziałam jak się położyć.
Dlaczego
udawałeś mojego przyjaciela? –
spytałam po paru minutach.
Aby
osiągnąć cel.
A
jaki masz cel?
Dowiesz
się w swoim czasie.
Zacznę od tego, że szablon jest śliczny *.*
OdpowiedzUsuńMoją opinię na temat tego bardzo dobrego (jak zawsze) rozdziału znasz.
Odnośnie twojego komentarza na Rejestrze, to będzie mi bardzo miło, gdy zrobisz jakiś szablon dla mnie. Elfaba nie będzie miała nic przeciwko, szczególnie, że na razie zajęta jest zamówieniami.
Buziaki i szczęśliwego Nowego Roku :*
O, cieszę się, że mamy nową notkę ;) Nie martw się, wiem, że życie nie zawsze pozwala nam regularnie prowadzić blogi, a więc najważniejsze, że wciąż dodajesz coś nowego ;)
OdpowiedzUsuńTen rozdział był naprawdę ładnie napisany, a jeśli mam być szczera, przeraził mnie, bardziej niż poprzednie. Szczególnie końcowa scena w łazience. Tom naprawdę jest potworem. Nie wyobrażam sobie być na miejscu Ginny, czuć jej rozgoryczenie, nienawiść, niemoc, odrzucenie...
Już nie mogę się doczekać, kiedy Harry wreszcie wpadnie do komnaty tajemnic i uratuje dziewczynkę z tego koszmaru :)
Aha i nowy szablon bardzo ładny ;)
Pozdrawiam ciepło.
Jak się cieszę, że wróciłaś^^ I to w jakim stylu, rozdział był niesamowity. Pochłonęłam ją całą.
OdpowiedzUsuńScenka w sypialni bardzo mi się podobała, fajnie opisałaś tą dzikość Ginny, kiedy rozwalała wszystko :)
A końcówka... no cóż... bardzo przerażająca. Widać, jak teraz Ginny jest pogubiona w tym wszystkim.
Czekam już na next.
Także życzę szczęścia na ten Nowy Rok 2013 rok:)
Całuję i pozdrawiam:*
Witaj.
OdpowiedzUsuńNaszedł Nowy Rok a z nim prawdopodobnie jakieś postanowienia. Jeśli Twoim postanowieniem jest samodoskonalenie w dziedzinie pisarstwa albo zwyczajnie chcesz się dowiedzieć, co o Twoim blogu myślą inni, zgłoś się do nas. Doświadczone oceniające, zaznajomione zarówno z meandrami polszczyzny, jak i z kanonem świata wykreowanego przez Rowling, gwarantują szczerość i konstruktywną krytykę.
Pozdrawiamy,
Załoga Szlafroka Śmierciożercy
Rozdział przeczytałam szybko i byłam zasmucona, że to już koniec. Końcówka nieco wybiła mnie z rytmu, ponieważ nie sądziłam, że Tom potrafi być aż takim potworem. Ale różni ludzie bywają, o ile jego można w ogóle tak nazwać.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział.
Pozdrawiam!
Zdajesz sobie sprawę z tego, że..to jest świetny rozdział ?! Trafiłam przez przypadek na twojego bloga i od razu zaczęłam go czytać bo bardzo zaciekawił mnie prolog i fajnie się czyta mając tak świetny szablon ;DD Mam nadzieje, że szybko dodasz kolejny rozdział^^
OdpowiedzUsuńŁał. Mocne. Żal mi Ginny, zwłaszcza, że ma dopiero 11 lat, a już wpadła w takie coś... Tom już nie kryje się, że Ginny jest tylko pionkiem. Czy pokaże jej komnatę tajemnic czy wciąż będzie tam wyłącznie nieświadomie?
OdpowiedzUsuńWiesz, na dobre czasem warto poczekać. A ja bardzo lubię czytać Twoje opowiadanie, według mnie jest doskonałe, więc nie mam nic przeciwko. Poza tym, nie można mieć Ci tego za złe. Los czasem bywa bardzo wredny.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z przedmówczynią. Ten rozdział był mocny. Trochę niepokojący. W krótkim tekście wiele przekazałaś. Ale Tom w końcu odsłonił twarz. Szkoda, że zbyt późno, żeby Ginny mogła się z tego wyplątać.
Pozdrawiam.
Jedno wielkie WOW! Pochłonęłam całe opowiadanie w 2 godziny i chcę więcej.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się tylko czemu Ginny tak na prawdę nie domyślała się na początku, gdy znalazła pamiętnik, że rozmawia z Czarnym Panem. Chyba przecież w Norze rozmawiało się prawdziwym imieniu i nazwisku Lorda Voldemorta?! A może się nie rozmawiało?
Zgrzyta mi też to, ze nikt z dorosłych prócz Severusa nie zwrócił uwagi na zachowanie Ginny. Ja wiem, że taki był właśnie zamiar Twój, ale jednak jakieś sygnały niewielkie powinny być, tylko bez wielkiego rozwinięcia.
A Toma od samego początku zrobiłabym brutalnego, a nie dopiero od 14 rozdziału.
Czekam na ciąg dalszy i życzę szybkiego powrotu do zdrowia. :)
Jestem pod ogromnym wrażeniem. Masz ogromny talent. Notka taka tajemnicza i trzymająca w napięciu. Pochłąonęłam ją jednym tchem.Ta sytuacja z Tomem i Ginny, wow... No ale co dalej? Pozostaje mi czekać na następną notkę. Również piszę, tzn dopiero zaczynam. Może chcesz mnie odwiedzić na francuska-pokusa.blogspot.com Jest to również FF potterowskie ;)
OdpowiedzUsuńByłoby bardzo miło, gdyby ktoś wyraźił swoją opinię na temat pierwszego rozdziału ;)
Pozdrawiam ;)
WOW. Znalazlam Twojego bloga przypadkowo i... zakochalam sie. Oryginalny pomysl, swietny styl... Dawno nie czytalam tak dobrego opowiadani potterowskiego. Wciaga jak narkotyk.
OdpowiedzUsuńCóż ja mogę powiedzieć, skoro wszystko tu jest idealnie. Idealny szablon, idealny styl pisania, idealny pomysł, a do tego bardzo oryginalny. Nigdy się z takim nie spotkałam.
OdpowiedzUsuńCzy mogłabym dodać linka na twoja stronę na moim początkującym blogu? Będę na nim zamieszczać zdjęcia i obrazki związane z HP. Mam tam również zakładkę "opowiadania", do której będę wpisywała moje ulubione strony. Dlatego proszę Cię o zgodę :)
Strasznie mi się podoba, ze piszesz o czym innym niż inni, no wiesz, o czymś oryginalnym. Dlatego nominuje cię do LIEBSTER AWARDS.
OdpowiedzUsuńZapraszam po szczegóły do mnie:
simbaquile.blogspot.com
No i dlaczego ja płaczę? Przecież nie stało się nic złegi. On tylko sprawił jej ból nie tylko ten fizyczny ale również zburzył psychikę tej rudowłosej, jedynastoletniej gryfonki. I tak. Ten rozdział jest smutny ale ja lubię się smucić. I nie. Nie będę pisać tu przeogromnie długiego komentarza. Chciałam tylko Ci powiedzieć że lubię to, co piszesz i że będę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam