Czas
mijał. Było mi nadzwyczaj trudno. Z nikim nie rozmawiałam. Na całe
dnie znikałam w bibliotece i próbowałam nadrobić zaległości w
nauce. Na marne. Wiedziałam, że Hermiona obserwuje mnie z daleka.
Ona też zawsze tam była. Z każdym dniem siadała bliżej mnie, aż
w końcu zajęła krzesło obok.
– Cześć,
Ginny – przywitała się półgębkiem, aby nie zdenerwować Pince.
– Cześć
– szepnęłam bezgłośnie, nie dorywając stalówki pióra od
pergaminu.
– Rozmawiałam
z profesor McGonagall – kontynuowała. – Mówiła, że opuściłaś
się w nauce. Może przydałaby ci się pomoc z jakiegoś przedmiotu?
– Nie
dzięki, jakoś sobie radzę – oświadczyłam, zamykając książkę
od zaklęć.
– Pewnie,
nie będę cię zmuszać, ale jakby co, to wiesz gdzie najczęściej
mnie możesz znaleźć – rzekła, uśmiechając się delikatnie.
Kiwnęłam
głową ze zrozumieniem.
– Jak
się ma Harry? – spytałam niespodziewanie.
Ciężko
powiedzieć, kto był bardziej zdziwiony tym pytaniem. Oczy
dziewczyny zrobiły się większe, a ja zadrżałam, przełykając
głośno ślinę. Wygięłam knykcie, nie patrząc jej w oczy.
– Harry?
Dobrze, choć trochę się wkurza, że wszyscy uważają go za
dziedzica...
– Jakiego
dziedzica?
Przez
twarz Hermiony przeszedł cień zaskoczenia. Uśmiechnęła się
delikatnie, nie do końca rozumiejąc moje pytanie. Po chwili
kontynuowała:
– Może
powinnaś sama do niego podejść i zagadać?
– Nie,
raczej nie.
– Zastanów
się, na pewno będzie mu miło.
I
tak zakończyła się nasza dyskusja. Bez pożegnania wstałam z
miejsca i ruszyłam w kierunku drzwi. Na korytarzu minęłam dwie
starsze dziewczyny, rozmawiające podniesionymi głosami. Nie
chciałam ich podsłuchiwać, jednak ich głosy same dopadły moich
uszu.
– Profesor
Lockhart jest taki wspaniały – zaświergotała jedna z nich. –
No i ma takie wspaniałe pomysły. Słyszałaś o poczcie
walentynkowej?
– Tak,
wyślę kartkę Markowi. Mam nadzieję, że on też nie zapomni...
Przyspieszyłam,
aby je wyminąć. Nie miałam ochoty dłużej słuchać tych bredni.
Walentynki były najgłupszym z istniejących świąt. Nagle
wszystkim się przypominało o miłości i wyrażaniu swoich uczuć.
Co kilka metrów spotykałam całujące się pary, jednak wbrew
wszystkiemu trochę im zazdrościłam.
Marzyłam
o chłopaku, bo jaka dziewczyna o nim nie marzy? Miał być idealny,
w mojej głowie wyglądał jak Harry choć miałam wrażenie, że
jego rysy coraz częściej się wyostrzały i zaczynał przypominać
Toma... Mojego Toma.
* *
*
Od
samego rana szkoła zrobiła się stanowczo zbyt słodka. Drobne,
czerwonej serduszka sypały się z sufitu i znikały zaraz po
dotknięciu podłogi. W dodatku gdzie się nie obróciłam, słyszałam
delikatne akordy romantycznej muzyki.
Starsze
dziewczyny były wniebowzięte. Skakały, krzyczały, piszczały i
obściskiwały swoich chłopaków. Nawet Dumbledore'owi udzielił się
dobry humor. Chodził po Hogwarcie w czerwonek jak krew tiarze i
uśmiechał się szeroko do uczniów, zarażając ich swoim
optymizmem.
Błagałam
w duchu, aby ten dzień minął szybko i bezboleśnie. Niestety, to
nie było takie proste. Już przed drugą lekcją, okazało się, że
mam zajęcia na tym samym piętrze co Harry. Widziałam z daleka jak
idzie razem z Ronem i Hermioną. Rozmawiali przyciszonymi głosami,
bojąc się, że ktoś ich podsłucha. I w sumie mieli powód. Za
nimi kroczył podstępny Ślizgon, Draco Malfoy wraz ze swoimi dwoma
gorylami – Crabbem i Goylem.
I
wtedy to się stało. Nagle i niespodziewanie. Drogę Harry'ego
zagrodził niewielki gnom, który prawdopodobnie miał być słodkim
amorkiem. Chwycił chłopaka za nogawkę i przewrócił na podłogę.
W tym samym momencie urwał się pasek od jego skórzanej torby, a z
wnętrza wysypały się książki ubrudzone atramentem.
– Mam
dla ciebie wiadomość – oświadczył gnom, wyciągając harfę, po
czym zaczął grać.
Ma
oczy zielone jak kiszone ropuchy,
jego
włosy są czarne jak tablica,
Marzę,
aby był mój, och, on jest tak wspaniały
Jest
bohaterem, który zwyciężył Czarnego Pana.
Omal
się nie przewróciłam. Nie wiedziałam, co w tym momencie było
gorsze. Treść tej kartki, Draco Malfoy wytykający mnie palcami i
wołający coś w stylu, chyba jednak nie spodobała mu się twoja
walentynka, Weasley, czy może dziennik Toma leżący tuż pod moimi
stopami. Chciałam się nachylić, chciałam go podnieść, jednak
moje ręce zakrywały usta i nijak chciały się od nich odkleić.
Czułam, że robię się czerwona jak piwonia.
W
moich oczach stanęły łzy, słone krople, które nie gościły tam
już od dłuższego czasu. Nie wiedziałam, co robić. Nie myśląc
zbyt wiele, odwróciłam się na pięcie i puściłam się biegiem
przez korytarz. Padłam ofiarą okrutnego żartu, który jeszcze
długo miał mnie prześladować.
Wstrzymałam
oddech, przez chwilę miałam ochotę się udusić i paść martwa na
podłogę.
To
nie tak miało wyglądać, wszystko było nie tak...
* *
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Czytał
ktoś Pottera w wersji angielskiej? Jeśli tak, to pewnie zwrócił
uwagę na treść walentynki, która w polskim przekładzie nijak się
miała do oryginału. U góry macie moją, surową próbę
tłumaczenia. Nie bawiłam się w rymy, czy przenośnie, chciałam po
prostu pokazać, że chyba duża większość Polaków nie do końca
zdaje sobie sprawę jak to było naprawdę z tym wierszykiem.
Oj, ale mi się żal zrobiło Ginny. Zawsze mi żal bohaterów jak na oczach wielu ludzi robią coś głupiego albo ktoś ich ośmiesza. To nie jest miłe, a Ginny w dodatku jest jeszcze młoda i odczuwa wszystko ze zdwojoną siłą.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że wszystko tak ładnie poukładałaś i nawiązujesz do książki, nie gubię się dzięki temu.
Czytałam kiedyś Pottera po angielsku, ale nie zwróciłam na to uwagi. Pewnie dlatego, że nie znam dokładnie KT i jakoś nie skojarzyłam :D Ale to ciekawe.
Pozdrawiam :)
Fajnie ukazałaś spojrzenie Ginny na Harry'ego. Jak to nieśmiała, zakochana w sławnym chłopaku dziewczynka, uważa go za idealnego i zarazem niedostępnego dla zwykłych śmiertelników, a tymczasem wiemy, że Harry sam był nieśmiały i pewnie rozmowa z Ginny byłaby dla niego ciekawym doświadczeniem. No ale Ruda oczywiście skomplikowała sprawę - nie potępiam tego, myślę, że w jej wieku to normalne.
OdpowiedzUsuńHermiona mi się tutaj podobała, jest taka, jaka powinna być.
Spodobało mi się także porównanie Harry'ego do Toma, to, że Ginny jest zawieszona między dwoma chłopakami.
I ta walentynka...Fajnie, że podjęłaś się jej własnego tłumaczenia ^^
Jestem tego samego zdania co Ginny, Walentynki są głupim świętem. Jeden dzień, aby powiedzieć coś miłego innej osobie lub podarować mu jakiś podarunek, by wyznać mu, co on czuje do tej osoby. Powinien to robić codziennie, jeśli jej lub jemu na tej osobie zależy.
OdpowiedzUsuńMogłam się domyśleć, że Polskie tłumaczenie może odbiegać od oryginału, bo niestety tak już w naszym kraju jest. Nawet niektóre tytuły filmów zmieniają. Fajnie było przeczytać ten wierszyk w Twoim tłumaczeniu, choć już nie pamiętam, jak w książce było, bo szczerze mówiąc, drugą część HP czytałam w gimnazjum
No i bardzo podobały mi się ostatnie zdania rozdziału. Pokazałaś nam górujące emocje i uczucia, kłębiące się w umyśle głównej bohaterki.
Całuję :*
No tak, długość tego rozdziału nie powala na kolana. Mam wręcz wrażenie, że z rozdziału na rozdział stają się one coraz krótsze.
OdpowiedzUsuńCóż, z perspektywy Ginny wszystko to wygląda inaczej. Nigdy wcześniej nie pomyślałam, że Ginny mogła po prostu przerazić się tym, że Potter ma dziennik Riddle'a. Nie zastanowiłam się nad tym, mimo że "Komnatę Tajemnic" przeczytałam kilka razy.
Chyba Ginny zaczyna się domyślać, co do planu Riddle'a odnośnie dziennika.
Ale nie wyjaśniłaś do końca - jeśli to nie była Ginny, kto w takim razie wysłał Potterowi walentynkę przez gnomo-amora? Draco Malfoy?
Pozdrawiam.