Poranek
nadszedł niespodziewanie, choć Tom pozwolił mi pospać jeszcze
chwilę i sam poprowadził moje ciało na śniadanie i historię
magii. Obudziłam się dopiero około dziesiątej. Przywitał mnie
jego uśmiech.
Myślałam
o tym wszystkim – oświadczyłam po chwili. – O tym, co
się wczoraj wydarzyło.
Naprawdę?
– zapytał
zdziwiony.
Tak
i zastanawiam się, jak to zrobiłeś. To znaczy, jeśli postawiłeś
w moich myślach barierę, to Snape mógł uznać to za podejrzane
i...
Spokojnie
– przerwał mi ze śmiechem. – Nie jestem aż tak głupi. Nie
zamknąłem twojego umysłu, tylko pokazałem mu to, co powinien
widzieć w głowie tak małej dziewczynki jak ty.
Żartujesz?
– wydusiłam
z siebie, a strach narastał z każdą chwilą. – Jakim
cudem potrafisz zrobić coś takiego?
Potrafię
dużo więcej.
To
wszystko było nazbyt dziwne. Czułam strach, obrzydzenie i niechęć
do własnego ciała, do własnego życia, serca i rozumu. Wiedziałam,
co muszę zrobić, jednak jakaś część mnie podpowiadała, że to
wcale nie jest mój pomysł.
Lekcje
ciągnęły się w nieskończoność, a Tom zachowywał się tak,
jakby to, co działo się wczoraj nie miało najmniejszego znaczenia.
Nie zjadłam obiadu, czekałam na odpowiedni moment, aby powiedzieć
mu, co zamierzam.
Uczucie
strachu narastało i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to
on je potęguje. To on dolewał oliwy do ognia, podsyłając mi
panoramę obrazów, na których wcielałam w życie mój plan, który
tak naprawdę był jego planem.
Wiem,
co chcesz zrobić, Ginny. –
Usłyszałam w głowie jego szept.
Ale
ty sam tego chcesz, prawda Tom?
Tak,
kochanie, to jest mój plan.
Przyspieszyłam
kroku albo raczej on sprawił, że moje nogi zaczęły poruszać się
szybciej. Prawie biegłam szerokim korytarzem w kierunku drzwi od
łazienki Jęczącej Marty. Wpadłam do pomieszczenia obłożonego
szarymi kafelkami i otworzyłam drzwi jednej z kabin.
Dlaczego?
– zapytałam
jeszcze. – Dlaczego
tak ci na tym zależy?
Przecież
to ty tego chcesz.
Ja?
Ja? Kim ja jestem? Bez ciebie bym nie istniała –
zakończyłam,
wyciągając stary dziennik z torby. Obca siła poprowadziła moją
dłoń. Trach. Czarna książeczka zniknęła w otchłani brudnej
wody. Pociągnęłam za spłuczkę i wybiegłam z łazienki.
Kolejne
dni były dziwne, przepełnione pustką, smutkiem i niechęcią do
samej siebie. Nazbyt często łapałam się na tym, że próbuję
rozmawiać sama ze sobą. Chodziłam bez sensu korytarzami i gubiłam
się w wielkiej szkole. To Tom był od tego, aby mnie prowadzić, aby
pamiętać o posiłkach i innych potrzebach. Byłam wrakiem, jednak
nie czułam się wolna. Coś mi podpowiadało, że bariera w moim
umyśle nadal trwała nietknięta.
Oceny
mi się pogorszyły. W ciągu kilku dni przekonałam się, że
narobiłam sobie ogromnych zaległości. Nauczyciele byli zdziwieni.
Pytali, co się ze mną dzieje, a ja nie byłam w stanie nic
odpowiedzieć.
Na
eliksirach również siedziałam z nisko opuszczoną głową. Bałam
się podnieść wzrok i spojrzeć na przerażającego nauczyciela. Aż
pewnej środy Snape bez problemu uświadomił mi, że nie potrafię
kompletnie nic.
– Weasley,
jakim cudem uwarzyłaś poprawnie eliksir w listopadzie, skoro nie
masz pojęcia, czym jest korzeń wortelu? – spytał, nie poruszając
żadnym mięśniem swojej twarzy.
– Nie
pamiętam już tego, panie profesorze – szepnęłam cicho.
– Nie
pamiętasz... – powtórzył z ironią. – To może dwudniowy
szlaban o szesnastej w moim gabinecie poprawi ci pamięć? –
zakończył, oddalając się od mojego miejsca pracy.
Wyczułam
na sobie wzrok Mirandy i Astrid, moich dwóch współlokatorek.
Najpierw popatrzyły na siebie, a potem pokiwały głowami ze
zrozumieniem.
W
Wielkiej Sali było gwarno, stanowczo zbyt gwarno. Szklany klosz, w
którym zamknął mnie Tom był przyjaźniejszy, spokojniejszy.
Tęskniłam za ciszą. Teraz wszyscy się przekrzykiwali, o dziwo,
rozmawiali głównie o atakach i petryfikacji mugolaków. Czułam się
winna, ale tylko trochę, tylko przez chwilę.
– Podobno
dostałaś szlaban od profesora Snape'a – powiedział Percy,
siadając obok mnie. – Ginny, nie powinnaś brać przykładu z
Freda i George'a.
– Nie
biorę z nich przykładu – rzekłam dziwnym, nienaturalnie
zachrypniętym głosem. – To był przypadek. Profesor się
zdenerwował, bo nie znałam odpowiedzi na pytanie z poprzedniej
lekcji.
– Powinnaś
uczyć się systematycznie...
– Percy,
daj mi spokój.
– Jestem
twoim starszym bratem! – oburzył się chłopak. – Nie możesz
mówić do mnie takim tonem.
Kiwnęłam
delikatnie głową, aby się odczepił i dał mi spokój. Bez słowa
wstałam z miejsca i wyszłam z Wielkiej Sali, pozostawiając brata
samego sobie.
Lochy
były straszne. Ciemne, wilgotne, w dziurawych ścianach hulał ostry
wiatr, a pod sufitem wisiały srebrne nitki pajęczyn zamieszkałe
przez czarne, włochate pająki i ich ofiary. Brnęłam pomału, choć
cały czas śledziłam wskazówki zegara, aby się nie spóźnić.
Mijałam
głównie Ślizgonów. Patrzyli na mnie, jakbym się zgubiła na ich
terenie. Niektórzy się śmiali, inni wytykali mnie placem, ogólnie
rzecz ujmując, nie byłam tam mile widziana.
W
końcu doszłam do gabinetu profesora Snape'a. Odetchnęłam głęboko
i zapukałam cichutko do drzwi. Przez chwilę nic się nie wydarzyło,
już byłam bliska ucieczki, jednak wtem usłyszałam zaproszenie do
środka. Nagryzłam wargę i otworzyłam drzwi.
Nauczyciel
siedział przy biurku i patrzył na mnie nieprzeniknionym
spojrzeniem, którego w żaden sposób nie potrafiłam rozgryźć.
– Siadaj,
Weasley – oświadczył, wskazując miejsce naprzeciwko siebie.
Przełknęłam
głośno ślinę, wykonując jego polecenie. Dłonie mi zadrżały.
Przez chwilę chciałam mu się zwierzyć, powiedzieć o Tomie i o
tym co, mi zrobił. Nie potrafiłam... Zaczęłam się pocić, a fala
mdłości przeszła przez mój organizm. Znów rozbolała mnie głowa.
Snape
był przerażający, a mnie nie powinno tutaj być. Gdyby dowiedział
się, że to przeze mnie w skrzydle szpitalnym znalazło się dwóch
spetryfikowanych uczniów, to sam zadbałby o to, aby wyrzucono mnie
ze szkoły.
– Jaka
jest moja kara? – zapytałam, nie patrząc mu w oczy.
– Oto
twoje zadania domowe, które dostarczyłaś mi od początku roku –
oświadczył, kładąc przede mną stos pergaminu. – Wszystkie są
napisane na co najmniej zadowalający, co jest bardzo ciekawe,
szczególnie, że prawdopodobnie nie posiadasz tej wiedzy. Nie
obchodzi mnie, kto pisał je za ciebie. Przepiszesz je, każde z nich
pięć razy. Słowo w słowo, kropka w kropkę. Rozumiesz? A jeśli
zobaczę choć jeden błąd, to dojdzie kolejne pięć powtórek.
– Tak
jest, panie profesorze – rzekłam, a on podniósł brew ze
zdziwieniem. Nie zamierzałam z nim dyskutować, czy prosić o jakąś
taryfę ulgową.
– Jeśli
dziś zrobisz więcej, jutro będziesz mogła skończyć wcześniej –
oświadczył, kiedy rozłożyłam swój pergamin i zamoczyłam
stalówkę pióra w czarnym atramencie.
Bardzo pięknie:) Krótko, ale pięknie. Ginny już miała dość i pozbyła się udręki, lecz i tak wszystko wyszło jej na niedobre. Snape to taki typ człowieka, że zawsze dopatrzy się drobnego szczegółu. No i teraz Ginny musiała za to zapłacić męczącym szlabanem.
OdpowiedzUsuńCałuję:*
Prawda, krótko, ale wcale nie nudno. No tak, czego ja się spodziewałam. Myślałam, że Tom jednak się potknął z tym wątkiem Snape'a, ale jednak nie. Mimo wszystko wydaje mi się, że Snape coś przeczuwa, coś podejrzewa. Już samo to, co opisałaś w tym rozdziale jest podejrzane dla kogoś, kto by nie wiedział co się naprawdę dzieje.
OdpowiedzUsuńGinny podjęła próbę zerwania tej dziwnej więzi, ale dobrze wiemy, że to nic nie da i za chwilę włamie się do sypialni Pottera żeby odzyskać Toma.
Czy mi się wydaje, czy powoli zbliżasz się do końca roku szkolnego?
Ginny bez pomocy Toma jest jak wrak. A nawet gorzej. Nie chcę nawet sobie wyobrażać co to będzie, gdy Tom zostanie pokonany przez Harry'ego.
OdpowiedzUsuńA Snape naprawdę nie widzi, że coś się dzieje? Ale w końcu to Snape, co go interesuje jakaś gryfonka?
Pozdrawiam (:
W tym rozdziale wcale na długość nie można było narzekać, a pojawienie się Snape'a zawsze wszystko rekompensuje ;)
OdpowiedzUsuńTak na marginesie, to już wysłałam poprawioną 13 i 14.
Wow, nadszedł ten moment, gdy Ginny wyrzuciła dziennik w toalecie. Teraz powinno być już lepiej, ale dziewczyna istotnie przypomina wrak - zagubiona, rozkojarzona, wystraszona. Powinnam rzec, że to są uroki życia bez kontroli kogoś potężniejszego, ale i tak jej współczuję. Ładnie opisałaś pustkę, która pojawiła się w dziewczynce po odejściu Toma. Uzależniła się, po prostu się uzależniła, niczym zwykła mugolka od narkotyków. Co z tego, że one ją niszczą, bez nich jest jeszcze gorzej.
OdpowiedzUsuńPodobała mi się scena ze Snape'm - świetnie go kreujesz. Na nieszczęście uznał, że po prostu ktoś starszy pomógł w zadaniach Ginny, choć przy końcu mogła się w nim zapalić iskra podejrzliwości. To, co działo się z Ginny, nawet od zewnątrz, było dziwne. Moim zdaniem byłoby o niebo lepiej, gdyby ona komuś o tym wszystkim powiedziała. Choćby Severusowi. Ale oczywiście tego nie zrobi - bo czegóż można żądać od małej dziewczynki?
Hm, wyobrażałam to sobie nieco inaczej. W sumie Riddle sam powiedział Potterowi w Komnacie Tajemnic, że Ginny chciała pozbyć się dziennika. A Ty przedstawiłaś to w inny sposób. Ale czy To nie jest właśnie sposób działania Riddle'a? Mówić każdemu to, co chce usłyszeć? Zapewne wiedział, że lepiej by to wyglądało w oczach Pottera, gdyby okazało się, że Ginny z własnej woli wyrzuciła dziennik.
OdpowiedzUsuńGinny jest teraz taka samotna. Powinno do niej dotrzeć, że Toma to w ogóle nie obchodzi. On nie chciał być jej przyjacielem. Mówił jej tylko to, co chciała usłyszeć... A może po prostu sam nie wiedziałam, czego od niej chce. Ale czy wspomnienia mogą czuć coś innego niż ich odbicia z przeszłości?
Tak sobie myślę, że między nimi jest jakby romans. Romans jedenastolatki z wspomieniem kogoś z przeszłości. Dziwne mam odczucia myśląc o tym.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w pisaniu i powrocie do zdrowia.