W
życiu trzeba mieć jakiś cel. Wszyscy wielcy czarodzieje tak
mówili. Tom też tak mówi. Twierdzi, że jak nie ma się celu, to
nie ma się życia. Zapytałam go, jaki jest jego cel. Nie
odpowiedział. Uśmiechnął się tylko gdzieś w czeluściach mojego
umysłu. Zapytałam więc, jaki jest mój cel. Oznajmił, że moim
celem jest wypełnienie jego celu. I wszystko stało się jasne.
Myślenie
sprawiało mi ból, starałam się w ogóle tego nie robić. On mnie
kontrolował. Takie życie stało się dużo prostsze. Nie musiałam
się przejmować drobiazgami, z nim wiedziałam, że nie zrobię z
siebie kretynki.
Siadaliśmy
w pustej sali i rozmawialiśmy...
To,
co stało się Justinowi, to moja wina, prawda? –
zapytałam po raz któryś z kolei, choć i tak wiedziałam, jaka
będzie jego odpowiedź.
Tak,
Ginny, to twoja wina.
I
co teraz?
A
jak myślisz?
Muszę
iść z tym do Dumbledore'a. Powiedzieć mu, co się stało z
uczniami. Oni myślą, że do szkoły wrócił jakiś dziedzic.
Trzeba ich wyprowadzić z błędu, prawda, Tom? Tak trzeba,
powiedz, że tak trzeba!
Tak,
Ginny, tak trzeba. Idź, zdobądź hasło do gabinetu dyrektora.
Powiesz mu to jeszcze przed świętami.
W
jego głosie zaczęłam wyczuwać nutkę smutku i przygnębienia.
Miałam wrażenie, że cofnął się gdzieś w najciemniejszy
zakamarek mojego umysłu. Ukłucie bólu było tak niespodziewane i
nagłe, że jęknęłam cicho. W skroniach rozpalił się żywy
ogień.
Co
będzie, jak już im powiem? – spytałam drżącym głosem.
Ginny,
to nie jest ważne...
Tom!
Musisz mi powiedzieć.
Potem
nas rozdzielą. Stracimy siebie na zawsze. Znów będę sam.
Co?
Nie może do tego dojść...
Posłuchaj,
Ginny. Mam pewien plan. Na początku może ci się nie spodobać, ale
wiedz, że tak będzie najlepiej. To dla twojego dobra.
* *
*
Nawet
nie wiem, kiedy przyszła zima, a za nią Boże Narodzenie. Hogwart
położony był na terenach górzystych, więc nie było mowy o
świętach bez śniegu. Gruba warstwa białego puchu pokryła błonia
i dziedziniec zamku. Ogołocone z liści drzewa wyglądały,
jakby ktoś owinął je watą cukrową.
Ja
jednak nie potrafiłam czerpać radości z tego widoku. Oślepiająca
biel była mi zupełnie obojętna. Każdego ranka zakładałam gruby
sweter, choć byłam wręcz pewna, że w
letniej sukience czułabym się identycznie. Nie odróżniałam smaku
potraw. Słony, słodki, kwaśny... OBOJĘTNY.
Podobno
czasem zdarzało mi się rozmawiać z ludźmi, jednak szczegóły
tych wszystkich dyskusji były mi zupełnie obce.
Święta
spędziłam w szkole. Czasem, po wielu latach zastanawiałam się, co
by było, gdybym jednak wróciła wtedy do domu. Czy rodzice daliby
radę zauważyć, że dzieje się ze mną coś tak okropnego i
dziwnego?
Nie
czułam tej magicznej atmosfery. Piękne, ozdobione, ogromne choinki
w Wielkiej Sali bardziej mnie przerażały niż pocieszały. Miałam
dość siebie i gdyby nie Tom, to prawdopodobnie w tamtych dniach
skończyłabym ze sobą. On nawet za mnie oddychał.
Wiem
czemu jesteś smutna – oświadczył pewnego dnia, kiedy
siedzieliśmy do późna w pustym pokoju wspólnym. Wyprostowałam
się w fotelu, czekając na jego teorię, w którą uwierzę bez
względu na to, co będzie głosić.
Chodzi
o Harry'ego Pottera. Prawda? Liczyłaś, że chociaż w święta
znajdzie dla ciebie trochę czasu? No i jeszcze twoi bracia... Gdybym
ja miał siostrę, to na pewno bym się tak nie zachowywał w
stosunku do niej.
Zamyśliłam
się na chwilę, po czym wstałam z fotela i podążyłam w kierunku
schodów do sypialni. Nie przeszkadzała mi ciemność. To nie w
mojej kwestii było widzieć.
Ale
ty też chcesz mnie zostawić, Tom – rzekłam. Tupnęłam
kilkukrotnie, jednak nie usłyszałam nic prócz jego cichego
śmiechu.
Tak
musi być – powtarzał w kółko. – Tak musi być.
* *
*
I
tak minęły święta. Piękny, rodzinny czas, którego magia miała
sprawić, że dni staną się jaśniejsze. A teraz znów w teorii
będzie trzeba wrócić do szarej rzeczywistości, która według
mnie nie odróżniała się niczym od tej bożonarodzeniowej.
Zrobisz
to jutro – szepnął mi do ucha w trakcie lekcji eliksirów,
kierując moimi rękoma, abym przypadkiem czegoś nie przeinaczyła.
Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, co jakiś czas nakłaniał moją
głowę, by pochyliła się nad książką i oczy, by śledziły
tekst.
Już
ci mówiłam, że nie chcę – jęknęłam.
A
ja tłumaczyłem ci tysiące razy, że tak być musi.
Obok
mojego stanowiska przeszedł Snape. Jego czarna szata zafalowała
niczym skrzydła nietoperza. Popatrzył na mnie swoimi ciemnymi
tęczówkami.
Spójrz
mu prosto w oczy. – Usłyszałam roześmiany głos Toma.
No
coś ty, to Snape – jęknęłam przerażona. Jednak Tom nie
zwrócił uwagi na moje zmieszanie i strach. Byłam pewna, że
zaciskam powieki, jednak na nic się to nie zdało. Popatrzyłam w
czarną otchłań jego przerażającego spojrzenia. Przez sekundę
poczułam strach, jednak ten krótki ułamek znów przerodził się w
zupełną obojętność.
– Jakiś
problem, Weasley? – wycedził nauczyciel przez zaciśnięte zęby.
Mroczne
macki zacisnęły się mocniej na moim umyśle, tworząc barierę,
której nawet ja sama nie byłam w stanie przebić. Ból odebrał mi
całą świadomość. W jednej chwili zapomniałam kim jestem. Nie
znajdowałam się już w obskurnej klasie w głębokich lochach,
nikogo nie było wokół mnie. Byłam sama. Otaczała mnie preria
fluorescencyjnych barw, których migotanie rozpalało ogień w mojej
głowie. Gorące płomienie trawiły serce. Krzyczałam,
wrzeszczałam, zdzierałam sobie gardło... Na darmo.
* *
*
Obudziłam
się w swoim łóżku. Pod opuszkami palców czułam miękki
materiał. Odetchnęłam głęboko. Otaczała mnie ciemność, jednak
nie potrafiłam powiedzieć, czy aby na pewno jest noc.
Cisza.
Moich uszu nie dochodziły nawet najdrobniejsze głosy. Prócz
jednego. Stanowczego i męskiego rozchodzącego się z czeluści
mojej głowy.
Nazywasz
się Ginny Weasley, masz jedenaście lat i chodzisz do pierwszej
klasy w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Pamiętasz?
Tak,
chyba tak. Tom, co się stało?
Nic
się nie stało. Dostałaś powyżej oczekiwań z zaklęć, zjadłaś
ziemniaki i kawałek kurczaka na obiad, rozmawiałaś z Percym, że w
Hogwarcie strasznie ci się podoba, odrobiłaś lekcje w bibliotece,
wykąpałaś się i poszłaś spać.
Tom,
ale ja nic nie pamiętam...
Westchnął
głośno, a jego macki na moim umyśle poluzowały uścisk. Przez
sekundę słyszałam głosy współlokatorek, dobiegające zza
kotary, a potem znów zapadła cisz i całkowita ciemność.
Cokolwiek
zrobiłeś, Tom. To bolało – jęknęłam.
Wiem,
ale nie miałem innego wyjścia. Choć może trochę przesadziłem...
Snape zaskoczył nawet mnie, nie spodziewałem się takiej reakcji.
Jakiej
reakcji? – dopytywałam.
Twój
nauczyciel eliksirów jest bardzo niebezpieczny. Chciał wtargnąć
do twojego umysłu, musiałem stworzyć barierę.
Dlaczego
chciał zrobić coś takiego?
Nie
wiem, ale nie martw się. Mojej bariery by nie przebił, nigdy. A
teraz śpij...
jedyne co mi się nie podobało w tym rozdziale to jego długość, reszta była cudowna. Sama chwilami zastanawiałam się dlaczego Snape nie zauważy, że coś złego dzieje się z Ginny, a Ty pokazałaś nam całkiem dobrą teorię. Dziewczyna a raczej dziewczynka jest w potwornym stanie i jak się spodziewam będzie tylko gorzej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam z utęsknieniem na kolejne rozdziały :D
oglądałąm sobie dziś DA i natrafiłam na galerię, która przeokropnie skojarzyła mi się z Twoim opowiadaniem. http://mala-lesbia.deviantart.com/gallery/?offset=0
UsuńTo się nazywa powrót z klasą :D
OdpowiedzUsuńI był Snape, nic więcej mi do pełnie szczęście nie potrzeba :D Pewnie wyczuł, że z małą Weasley'ówną jest coś nie tak i chciał sprawdzić. A teraz jego podejrzenia zapewne wzrosną, bo wątpię, żeby uwierzył, że jedenastolatka ma jakiekolwiek pojęcie o oklumencji.
A Tom nie przebiera w środkach. Więcej: już jawnie mówi Ginny, że jest tylko narzędziem. Ale ona się tym nie przejmuje.
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy! :D
Och, cieszę się, że jesteś z nowym rozdziałem. Podziwiam Cię, że piszesz tak pięknie, podczas gdy musisz zmagać się z problemami zdrowotnymi.
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście przypadł mi do gustu. Twój geniusz ujawniał się z każdym opisem opętania Ginny.
Zaciekawiła mnie sprawa ze Snape'm. Mój ulubiony nauczyciel nie dał się zwieść jak inni i postanowił zajrzeć do głowy dziewczynki, co? Fakt, że nie mógł tego zrobić powinien mu dać do myślenia. W końcu pierwszoroczniaki raczej nie znają sztuki oklumencji.
,,Otaczała mnie preria fluorescencyjnych barw, których migotanie rozpalało ogień w mojej głowie. Gorące płomienie trawiły serce. Krzyczałam, wrzeszczałam, zdzierałam sobie gardło... Na darmo.'' - bardzo mnie ujął ten fragment. To, co Tom robi z Ginny jest straszne, ale Ty tak intrygująco to ukazujesz ;)
Pozdrawiam Cię ciepło :*
Aha i nowy szablon jest śliczny ^^
witam. wiem, że sama robisz grafikę i w ogóle, ale kiedy zobaczyłam galerię do której link Ci podesłałąm to sama coś dla Ciebie stworzyłam. Będzie mi miło jak wstawisz, ale oczywiście to od Ciebie zależny. http://www.sendspace.pl/file/44cff1d9d425807a90e20c5
OdpowiedzUsuńNowy szablon jest śliczny :*
OdpowiedzUsuńA dwunastkę podeślę jutro.
Chyb ulubionym powiedzeniem Toma jest, że wszystko robi dla dobra Ginny. Ha, zdziwiłaby się gdyby dowiedziała się jaka jest prawda. Naprawdę współczuję jej, że ktoś, kogo uważa za przyjaciela, tak się nią bawi. A ona jeszcze mu dziękuje, że utrzymuje ją przy życiu, pff... Ale to przecież Tom, po nim nie można spodziewać się niczego innego.
OdpowiedzUsuńLiczę, że kolejne rozdziały będą pojawiały się częściej, mimo problemów zdrowotnych. Ale wiadomo co jest ważniejsze. Pozdrawiam (:
Wiesz, że powróciłaś w wielkim stylu;) Przemyślenia Ginny bardzo mnie ujęły, a w szczególności scena ze Snape ‘m. To musiało być okropne, jak Tom tak bezlitośnie posługiwał się umysłem Ginny. Trochę krótki rozdział, ale wiem, że to początek powrotu i pewnie po jakimś czasie rozdziały będą dłuższe:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Oczekiwałam na Twój powrót, moja droga. Cieszę się, że jest lepiej. Miejmy nadzieję, że będzie jeszcze lepiej.
OdpowiedzUsuńRozdział króciutki. Jak zwykle. No ale również świetny. Podziwiam Cię, że potrafisz myśleć jak Ginny i jednocześnie próbować nie myśleć wcale. Dla Ginny to pewnie nic przyjemnego, ale ona naprawdę nie zdaje sobie jeszcze sprawy, że Tom jest niebezpieczny. Ale nie dziwię jej się. Potrzebowała przyjaciela i on idealnie wpasował się w tę rolę.
Pozdrawiam.