Stałam
ze wszystkimi. Razem z nimi wpatrywałam się w napis na ścianie i
wiszącą w bezruchu kotkę Filcha – Panią Norris. Zaskakujące,
że żaden z moich braci nie dostrzegł podobieństwa w lekko
pochyłych, drukowanych literach.
Jedna
z pochodni zamigotała, a po chwili zgasła. Tak samo jak wszystko,
co było kiedyś we mnie ludzkie.
Nawet
nie wiem, kiedy zjawił się woźny, kiedy zjawił się dyrektor,
kiedy zjawiła się reszta grona pedagogicznego, kiedy Snape spojrzał
na mnie groźnie, kiedy Percy chwycił mnie za ramię, kiedy Fred
zaprowadził mnie do pokoju wspólnego. Kiedy znalazłam się w
sypialni, kiedy wyjęłam dziennik Toma.
Dlaczego
tak się stało? – napisałam trzęsącą się dłonią. –
Przecież mówiłeś, że nikomu nic złego się nie stanie!
To
nie tak, Ginny – odpowiedź pojawiła się błyskawicznie. –
Nie wiem, czy mogę powiedzieć Ci prawdę.
Powiedz,
powiedz, skoro już zacząłeś!
To
przez Ciebie Pani Norris wisi w bezruchu.
Z
mojej piersi wyrwał się niekontrolowany jęk. Zasłoniłam usta
dłonią, aby się to nie powtórzyło, aby moje współlokatorki nie
zainteresowały się moim dziwnym zachowaniem.
Jak
to, przeze mnie? – na kartce pojawił się ogromny, szkarłatny
kleks.
Ale
nie martw się, przecież uda się ją uratować. Ginny, to był
wypadek, zapomniałem Cię ostrzec, że mój przyjaciel potrafi
krzywdzić. Tylko że on nie robi tego specjalnie. On nie umie nad
tym panować. Spanikowałaś, to mogło zdarzyć się każdemu.
Muszę
iść z tym do profesor McGonagall.
Nie.
Co?
Dlaczego nie? Zrobiłam źle, musi mnie ukarać!
Nie,
Ginny. Oni nie mogą się dowiedzieć, że to Ty. Oni nie zrozumieją.
Ukarzą Cię, nie chcę patrzeć jak cierpisz.
*
* *
Kochana
Ginny,
Razem
z tatą bardzo się o Ciebie martwimy. Percy pisał do nas, że
pogorszyłaś się w nauce. Dlaczego? Przecież jeszcze we wrześniu
miałaś dobre stopnie. Do tego cały czas chodzisz smutna i
przygnębiona. Nie podoba Ci się w Hogwarcie? A może to Fred i
George są niegrzeczni i zachowują się nieodpowiednio wobec Ciebie?
Odpisz, proszę, szybko. Może to po prostu jesień tak na Ciebie
działa?
Pozdrawiam,
Mama
Zgniotłam
pergamin w dłoni i rzuciłam świstek pod łóżko. Niech tam leży.
Pewnie, kiedy mi się o nim przypomni, już dawno zostanie
sprzątnięty przez skrzaty. Nie planowałam odpisać mamie. Ja nie
planowałam. Tom owszem.
Za
pomocą mojego ciała usiadł przy niewielkim stoliku zastawionym
książkami, za pomocą moich ust, uśmiechnął się do Percy’ego,
za pomocą moich dłoni rozwinął pergamin, uszykował pióro i
zanurzył stalówkę w granatowym atramencie.
Kochani
rodzice,
Wszystko
jest w porządku. Przepraszam za te oceny. To prawda, we wrześniu
bardziej się starałam. Chyba się trochę rozleniwiłam. Obiecuję
się poprawić. Ostatnio dostałam nawet powyżej oczekiwań za
bardzo trudny test na eliksirach.
Wcale
nie jestem smutna. No może troszkę. Tęsknię za Wami, ale chyba
nie ma w tym nic złego? Fred i George są grzeczni. Nie dokuczają
mi. Mamo, jestem naprawdę szczęśliwa w Hogwarcie. Mam przyjaciół
i chcę spędzić z nimi jak najwięcej czasu.
Kocham
Was bardzo – Ginny
Tom
pociągnął odpowiedni sznurek i zapytał dziwnie znajomym głosem
mojego brata Percy’ego, czy mogę pożyczyć sowę, aby wysłać
list do rodziców. Mój brat jak zwykle nie miał nic przeciwko.
Chciałam mu podziękować, jednak Tom mnie wyprzedził.
Później
obserwowałam oddalającą się sowę. Zniknęła gdzieś za linią
horyzontu. Zastanawiałam się przy tym, dlaczego znikanie nie jest
takie proste. Wyobraziłam sobie, jak następnego ranka mama otwiera
kopertę, wyciąga z niej ładnie napisany list i odczytuje go na
głos. Tata się cieszy, że jestem szczęśliwa… Ale tatuś nie
wie, tatuś nie wie, że duszyczka jego małej córeczki pomału
zanika. Ja kocham moich przyjaciół – przyjaciela. Ja kocham
mojego Toma dlatego pozwoliłam mu pożyczyć moje ciało. Nie
wiedziałam do czego. Nie wiedziałam, ale jemu było bardziej
potrzebne. Bo po co mi ono? Nie jest nawet dostatecznie ładne.
* *
*
Nadszedł
dzień, który dla większości Gryfonów był bardzo, bardzo ważny.
Mianowicie dziś miał mieć miejsce mecz quidditcha ze Ślizgonami.
Pierwszy raz widziałam takie zamieszanie. Uczniowie biegali
pomalowani na złotoczerwone bądź zielono srebrne barwy.
Wymachiwali flagami i szalikami.
Męczyli
mnie, męczył mnie natłok obrazów. Chciałam zamknąć oczy,
jednak Tom był w pełnej gotowości. Trzymał moje powieki
uniesione. Pewnie sam chciał wiedzieć, co dzieje się na korytarzu.
Jestem
zmęczona – szepnęłam w myślach. Nie pozwolił, aby moje
słowa usłyszał ktoś z zewnątrz.
Wiem,
jak skończy się mecz, pójdziesz odpocząć.
Tom,
proszę…
Czułam
jak prowadzi moje ciało przez błonia. Według uczniów, których
mijałam musiałam wyglądać zwyczajnie, jednak gdyby tylko Tom
puścił sznurki, moje nogi poplątałyby się i upadłabym jak długa
na trawę.
Tom
poprowadził mnie na trybuny. Moje ciało wspięło się na nie i
zajęło jedno z miejsc na drewnianej ławce obok Hermiony Granger.
Przywitałyśmy się, a moje usta wygięły się w, jak mogłam się
tylko domyślać, przekonujący uśmiech.
Mecz
trwał w najlepsze. Miałam wrażenie, że Tom się oddalił, bo moje
ciało zgarbiło się i nie miało siły na żadne uczucie euforii
przy kolejnych punktach, które zdobywał Gryffindor.
Byłam
sama w moim świecie, w szarym świecie. Poczułam mocne ukłucie
tęsknoty. Panika narastała w moich żyłach. Dlaczego mnie
zostawił?
– Tom…
– szepnęłam.
Nikt
mnie nie usłyszał.
– TOM!
Nikt
nie zwracał na mnie uwagi. Byłam sama. Na boisku działo się coś
ciekawszego niż w mojej głowie.
Obserwowałam
nachalny tłuczek, który nie chciał dać spokoju Harry’emu.
Chłopak starał się nie zwracać na niego uwagi, gdyż wraz z
Malfoyem rzucił się w pogoń za złotym zniczem.
Nie
wiem, kiedy rozpędzona piłka uderzyła Harry’ego w bark. Nie
wiem, kiedy udało mu się złapać znicz przed Malfoyem, nie wiem,
kiedy Hermiona znalazła się obok niego. Nie wiem, kiedy Tom wrócił
i zaprowadził mnie do sypialni.
Drżałam.
Nie wiem, ile czasu minęło zanim udało mi się dojść do siebie.
Siedziałam na łóżku z podkurczonymi nogami. Podbródek oparłam
na kościstych kolanach.
Ginny.
– Usłyszałam w głowie jego głos. Zaskakujące, że nie
potrzebował już dziennika. – Nie chciałem Cię zostawić. Po
prostu musiałam coś sprawdzić.
Sprawdzić?
Co sprawdzić?
Kto
był tak okrutny i posłał za Harrym tego niebezpiecznego tłuczka.
I?
Dowiedziałeś się?
Tak,
ale nie mogę Ci powiedzieć.
Dlaczego?
Bo
będziesz działać pochopnie.
Tom,
powiedz mi, skoro zacząłeś.
No
dobrze. Był to mugolak – Colin Creevey.
Moja
prawa ręka wypuściła pucharek z wodą, jednak jego lewa złapała
go bez najmniejszych problemów. Tylko kilka kropel opadło na
drewnianą podłogę.
To
niemożliwe! Siedziałam obok niego na zaklęciach. Poznaliśmy się
już w pociągu! Tom, musiałeś się pomylić.
Wiedziałem,
że tak zareagujesz. Bronisz go. Ale pamiętaj, ja nigdy bym Cię nie
oszukał i nie powiedział niepotwierdzonych informacji. Posłuchaj
mnie Ginny, on jest zły. Już wcześniej planował zabić Harry’ego
i nie spocznie, póki celu nie osiągnie. Harry jest teraz w skrzydle
szpitalnym, to odpowiedni moment, aby przynieś mu czekoladki
nafaszerowane trucizną.
Tom,
dlaczego on chcę go zabić?
Czasem
jesteś taka naiwna. Zazdrości mu. Sławy, przyjaciół, pieniędzy.
Ginny, czasem się zastanawiam, co tak delikatna istota jak ty, robi
w tym złym świecie.
Musimy
coś zrobić…
Nikt
Ci nie uwierzy, że wykryłaś spisek. Jak im to wytłumaczysz?
Mówiłem Ci, że nikt nie może się o mnie dowiedzieć. Ginny, to
jest ten czas, w którym musisz sama wymierzyć karę.
Sama?
Ale co ja mogę…?
Zastanowiłam
się przez chwilę. Nie mogłam się skupić, jakaś obca siła
pchała moje myśli na odpowiedni tor, tylko jeden tor.
Chyba
mam pomysł. Pomożesz mi?
Zawsze,
przecież jesteśmy przyjaciółmi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz