czwartek, 28 czerwca 2012

Wpis dziesiąty: Barwy

Klub pojedynków okazał się katastrofą. To znaczy tak wszyscy mówili. Ja nie pamiętałam z niego kompletnie nic. Dumbledore zapowiedział, że nie będzie więcej organizował tego typu spotkań. Tom się śmiał, mi do śmiechu nie było. Coraz częściej zaciskałam usta w cienką linię i czekałam, aż sam mi je otworzy i przemówi głosem, który jakiś czas temu należał do mnie.
Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że mu ufałam. Rozprowadzał po mojej głowie nieuzasadniony spokój i ciepło domowego ogniska. Czasem myślałam, że gdybym miała wybór to i tak bym z niego nie korzystała, pozwalając mu robić ze mną wszystko, na co miał ochotę.
Tom, zastanawiałam się ostatnio: czym różnisz się od zwykłego ducha?
Duchy to zjawy. Ludzie stają się duchami, gdyż uważają, że nie załatwili wszystkich ziemskich spraw. Ja nie jestem duchem, Ginny, ja jestem wspomnieniem.
Powiedz mi, czy Ty jesteś żywy? Wiesz, gdzieś daleko stąd?
Ciężko mi z Tobą rozmawiać na ten temat, moja malutka. Boję się, że możesz mnie opacznie zrozumieć. Nie chciałbym, aby stała Ci się krzywda.
Tom! Obiecałaś, że nie będziemy mieć przed sobą tajemnic, pamiętasz?
Pamiętam... Ginny, jako istota żyjąca jestem u kresu sił witalnych.
Jak to?! Chcesz powiedzieć, że umierasz?
Zostało mi jeszcze trochę życia, księżniczko.
A uzdrowiciele? Co oni mówią? Na pewno można to jakoś powstrzymać! Tom, czy jeśli umrzesz, to też znikniesz?
Nie wiem, kochana, nie wiem...
Chcę Ci pomóc... Błagam, powiedz, jak mogę Ci pomóc. Nie możesz odejść ode mnie. To by było niesprawiedliwie.
Chcesz poznać prawdę?
I wtedy zasnęłam.
A kiedy się obudziłam, znajdowałam się w nieznanym mi miejscu. Jednak było w tym wszystkim coś miłego. Nie bałam się, byłam spokojna i co najważniejsze – czułam swoje ciało. Nie patrzyłam na nie z góry. Nie. Byłam w nim. Moja dusza zagrzała sobie spokojnie miejsce gdzieś na wysokości lewej piersi. O ile właśnie tam jest miejsce duszy. W sumie powinni uczyć o tym na lekcjach. To mogłoby być ciekawe w porównaniu do astronomii.
Ale mniejsza o to. Miejsce, w którym się znajdowałam, było ogrodem. Pięknym, wspaniałym ogrodem, pełnym świeżych, pachnących kwiatów i hałaśliwych motyli. Tak, te motyle naprawdę były hałaśliwe. Nie wiem, jak to opisać, ale z ich małych otworów gębowych wydobyły się głuche wrzaski, a trzepot skrzydeł wywoływał tornado wprawiające w ruch zielone liście na starych drzewach.
Przez chwilę zastanawiałam się, jak mogę być spokojna w takim miejscu. W miejscu, gdzie zmutowane motyle nacierają na mnie z każdej strony, a ich czułka zakończone są ostrymi brzytwami. Ha! Nie wiem czemu, ale obraz tych stworzeń miałam nadzieję zabrać ze sobą. Gdziekolwiek miałam iść, cokolwiek miałam jeszcze zobaczyć w tym życiu.
Kogo kochasz najbardziej, Ginny?
Nie wiem, może te motyle?
Zwariowałaś? Dlaczego właśnie je?
Bo one są takie prawdziwe…
Niedawno uważałaś, że ja jestem prawdziwy.
Tak, ale zmieniłam zdanie, teraz jesteś realny.
Nie, jeszcze nie… Ale spokojnie, to kwestia czasu.
I wtedy staniesz przede mną tak, jak we śnie i będziemy mogli porozmawiać? Pobiegać? Pograć w quidditcha? Tom, czy ty sądzisz, że jestem aż tak naiwna? Ja wiem, że mam jedenaście lat. Jak będziesz realny, to zapomnisz o mnie. Znajdziesz sobie ładną, straszą dziewczynę.
Ginny! Przecież jesteśmy przyjaciółmi.
Właśnie, a przyjaciele się nie okłamują. To ty wyczarowałeś te motyle?
Jakie motyle? Nie widzę żadnych motyli. Jesteśmy przecież w łazience. A poza tym, nadchodzi zima, o tej porze motyle powinny schronić się przed mrozami.
Co w takim razie robimy w łazience?
A co robi się w łazience? Ginny, kochana, nie zaprzątaj sobie tym głowy. Jeśli chcesz, możesz zostać z tymi… motylami, a ja zaprowadzę cię na lekcje.
Na lekcje? Przecież dopiero co była kolacja…
Nie, Ginny. Mylisz się.
Zamilkł. A ja zostałam sama. To znaczy nie sama, z motylami, oczywiście. I kwiatami. Ogromnymi pąkami róż we wszystkich kolorach tęczy. Wyglądały trochę, jakby ktoś oblał je farbą, pozostawiając bezkształtne zacieki. Pojedyncze krople detergentów spłynęły na trawę i barwiły moje bose stopy.
Przede mną rozciągała się rzeka. A dokładniej lazurowy potok gęstej farby. Zanurzyłam w niej dłonie. Ślady pozostały.
Nagle coś przyszło mi do głowy. Było to bardzo absurdalne. Podbiegłam do pobliskiego drzewa, wyglądającego dość stabilnie i oderwałam z niego nisko osadzoną gałąź. Była… twarda. W sensie, że nie płynna.
Jej końcówkę zanurzyłam w rzecznym nurcie, a potem namalowałam w powietrzu okrąg. Najzwyklejszy w świecie okrąg, który pozostał tam jeszcze przez moment, aby potem unieść się wysoko nad moją głową i przemienić się w deszcz. W zimne bicze opadające na mój kark.
Chciało mi się śmiać. Nie wiem czemu. Może dlatego, że dawno się nie śmiałam?
Zaczęłam biec przed siebie. Biegłam, biegłam, biegłam… aż nagle…
Trzask.
Leżałam na podłodze. Kamiennej, twardej podłodze. Poczułam chłód na twarzy. Był to wiatr przedzierający się przez nieszczelne zamkowe ściany.
Przede mną znajdowało się ciało. Sztywne. Był to jakiś Puchon. Poznałam po odznace. Za to nad moją głową wisiała czarna, przydymiona zjawa. Nie poruszała się. Dopiero po chwili rozpoznałam w niej Prawiebezgłowego Nicka.
- Tom? – jęknęłam, jednak nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Zamiast tego ujrzałam delikatny cień przy tańczących płomieniach świec. I syk. Tak, znajomy syk dobiegł moich uszu.
Co było w nim znajomego? Chyba to, że wydobywał się z mojego gardła. Tak, to mój głos, ale nie ja.
A potem tamta siła podniosła mnie na nogi i zaciągnęła do pustej klasy. Posadziła na krześle i gdyby pewnie mogła, uderzyła z całej siły w twarz.
Ale nie mogła, więc tylko zacisnęła macki na moim umyśle i spowodowała natłok obrazów.
Pobojowisko po średniowiecznej wojnie, konający starzy czarodzieje, młody zawodnik quidditcha spadający z miotły, nastoletnia czarownica źle dobierająca składniki do eliksirów, trumna, cmentarz, groby, śmierć.
Zrozumiałam.
To moja wina.
Tak.
Co teraz?
Nie wiem.
Ale on wiedział. Wiedział dokładnie. Ja też wiedziałam.

14 komentarzy:

  1. Och, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jest nowy rozdział! :)

    Stan Ginny jest naprawdę straszny... zupełnie się pogubiła, boi się Toma, nienawidzi go i jednocześnie mu ufa i chce, żeby został. Biedna. Tom jak zwykle przebiegły, udaje takiego miłego, przyjacielskiego, "maleńka", "księżniczko"... A Ginny mu ufa, po dziecinnemu, zupełnie.

    Masz literówkę, powinno być: "starszą dziewczynę".

    Wiesz co? Aż dreszcz przechodzi, kiedy się to wszystko sobie wyobrazi. Ginny widzi motyle, potem dowiaduje się, że minęło aż tyle czasu, a ona nie wie, kiedy, nie wie jak... Ale nie boi się, bo "przecież Tom jest przy niej, nic złego się jej nie stanie, obroni ją". Ugania się za motylami, śmieje, nie widzi, że to nie jest naprawdę. A w tym czasie Tom próbuje mordować innych uczniów. Brrr.


    Mam nadzieję, że jednak zaczniesz pisać coś nowego, kiedy już skończysz Pojmany Umysł. Masz talent, to by była wielka szkoda, gdybyś nie pisała...

    No właśnie pamiętałam, że miałaś tamten wypadek, ale pisałaś, że nic poważnego ci się nie stało, więc tu cieszyłam. Za szybko, jak się okazuje. Szkoda. Mam nadzieję, że wrócisz do zdrówka!

    Nie wiedziałam, że też lubisz konie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja cieszę się, że wróciłaś! Czekałam na Ciebie z niecierpliwością. No i oczywiście na Ginny i Toma.

    Biedna dziewczyna. Sama już nie wie, co ma robić. Tom świetnie potrafi zdobyć zaufanie i zawładnąć ciałem i duszą. A wydawałoby się, że to tylko niegroźne wspomnienie kogoś z przeszłości... Nic nie jest niegroźne, jeśli mowa o Voldemorcie.

    Biedactwo. Nie spodoba jej się to, co odkryje, gdy już się odnajdzie. A może powoli to już robi.

    Dziwna wiadomość, że opowieść już się kończy. Ale na co ja liczyłam, na "Modę na sukces"?

    Wracaj szybko do zdrowia, moja droga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie nowa notka! Bardzo się cieszę ^^ Co za piękny wystrój bloga! No i witamy na blogspocie, ja też się przeniosłam.

    Muszę przyznać, że gubię się w tym wszystkim tak jak Ginny(no, może nie aż tak bardzo). Tak manipulujesz słowami(podobnie jak Tom, hah), że paru scen nie rozumiem. O co chodziło z tym ogrodem? Mimo mojego zdezorientowania bardzo podobał mi się ten fragment, był przyjemny dla mojej wyobraźni.
    No i fajnie ukazałaś scenę z kolejnymi ofiarami węża. Po raz kolejny współczuję Ginny, na taką małą dziewczynkę spadły kolejne troski...

    Co, to opowiadanie skończysz jeszcze w te wakacje? Szkoda...No ale mam nadzieję, że w takim razie często będziesz dodawać notki ;)
    Życzę też powrotu do zdrowia ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Jestem tutaj pierwszy raz i przeczytałam całego bloga. Bardzo mi się podoba... mam nadzieję, że jeszcze trochę notek uda Ci się naskrobać, co? :) Nie kończ go zbyt szybko!
    Najbardziej lubię rozmowy Toma i Giny. Zachwyca mnie to, jak Tom potrafi manipulować innymi; do czwartego rozdziału był taki.. kochany, by potem pokazać swoją prawdziwą twarz. Osobiście uważam, że wszystkie przemiany charakteru dzieją się stopniowo, etapami - dlatego bardzo żałuję, że Rowling nigdy nie podała nam więcej informacji o tym, jaki Tom był w szkole i jak doszło do tego, że zaczął zabijać. No jasne, już jako dzieciak był walnięty... ale od złodziejaszka do mordercy trochę jest, prawda? No ale cóż poradzić.

    Twoja Giny jest bardzo ciekawa i przekonująca - wreszcie ma choć trochę miejsca dla siebie. Dziwi mnie trochę, że myśli, iż Potter jej nie lubi - z tego co pamiętam, nigdy nie dawał jej tego odczuć. No ale to w końcu jeszcze dziewczynka, dopiero się uczy co i jak ;)

    Historia Twojej choroby jest bardzo smutna (w zakładce 'autorka' ). Aż ścisnęło mnie coś za gardło i zrobiło mi się trochę słabo. Mam nadzieję, że sobie radzisz i nie tracisz optymizmu. Twoja Giny jest cudowna i drzemie w Tobie niemały talent :)

    Odgrzebałam swojego bloga sprzed lat, teraz go remontuję i zacznę wstawiać nowe notki (przynajmniej mam taki zamiar). Chciałam pisać właśnie o młodości Toma Riddla. Pierwotnie miał to być romans, ale na szczęście zmieniłam zdanie - zrobię z tego kryminał, więc nie kieruj się adresem bloga ;) http://milosc-voldemorta.blog.onet.pl/ jeśli masz ochotę, to wpadnij - niedługo pewnie uda mi się napisać nową notkę :) Na razie poprawiałam stare i użerałam się z onetem (to jest jakiś koszmar.. on normalnie odmawia współpracy!). Chyba się też przeniosę i zmienię przy okazji adres strony ;)

    Będę wpadać na Twoją stronę i czekać z utęsknieniem na nowe notki.
    Życzę miłych wakacji!
    Pozdrawiam,
    Cecilia

    OdpowiedzUsuń
  5. [SPAM]
    Zapraszam na nowe opowiadanie FF ze świata magii. www.morkvann.blogspot.com
    Opowiadanie przedstawia losy pewnej młodej czarownicy, która zupełnie wbrew swojej woli zostanie wplątana w nieprzyjemną grę. Zło było, jest i zawsze będzie obecne. Koniec Czarnego Pana nigdy nie był końcem zła. Nikt nie powiedział, że gdy zabraknie Jego, nie pojawi się nikt inny. Należy mieć oczy wciąż szeroko otwarte.

    Ps. Czytałam Twojego bloga jeszcze jak działałaś na onecie. Cały czas czekam na kolejne rozdziały. + Dodałam Cię u siebie do linków.
    Pozdrawiam : )

    OdpowiedzUsuń
  6. moja droga, chyba powinnam wymeczyc Cie krucjatusami, bys zdradzila mi jak wymyslilas tak wspaniala fabule, ale raczej skorzystalas z wyobrazni Rowling, dodalas swoja wizje, ubralas to w slowa i stworzylas CUDO.
    bije Ci poklony, o Pani.
    dotarlam tu baaardzo pozno, ale to dluga historia, na jakies 7 ksiazek i 8 filmow :)
    podoba mi sie narracja. nie ma w niej przepychu, jest prosta ale i tresciwa. zapada w pamiec. rozmowy Toma z mala ruda Weasleyowna.. kurcze, pokazalas jego moc persfazji i to jak potrafil wykorzystywac swoj dar.
    ty tez masz dar. nie rezygnuj z pisania, robisz to za dobrze. z czytaniem Twoich rozdzialow jest jak ze mna na diecie. obiecuje sobie jeden rozdzial, potem kolejny, kolejny i nie umiem przerwac.
    to piekne, ze dzielisz sie swoimi tworami z innymi :)
    informuj mnie o nowościach i jeśli chcesz porozmawiac to a było by ni miło Cię poznać.
    gg: 43408301

    OdpowiedzUsuń
  7. moja droga, chyba powinnam wymeczyc Cie krucjatusami, bys zdradzila mi jak wymyslilas tak wspaniala fabule, ale raczej skorzystalas z wyobrazni Rowling, dodalas swoja wizje, ubralas to w slowa i stworzylas CUDO.
    bije Ci poklony, o Pani.
    dotarlam tu baaardzo pozno, ale to dluga historia, na jakies 7 ksiazek i 8 filmow :)
    podoba mi sie narracja. nie ma w niej przepychu, jest prosta ale i tresciwa. zapada w pamiec. rozmowy Toma z mala ruda Weasleyowna.. kurcze, pokazalas jego moc persfazji i to jak potrafil wykorzystywac swoj dar.
    ty tez masz dar. nie rezygnuj z pisania, robisz to za dobrze. z czytaniem Twoich rozdzialow jest jak ze mna na diecie. obiecuje sobie jeden rozdzial, potem kolejny, kolejny i nie umiem przerwac.
    to piekne, ze dzielisz sie swoimi tworami z innymi :)
    informuj mnie o nowościach i jeśli chcesz porozmawiac to a było by ni miło Cię poznać.
    gg: 43408301

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam. Wpadłam tu przez rejestr blogów, bo zaintrygował mnie krótki i zwięzły opis.
    Jestem świeżo po przeczytaniu powyższego postu, ale hm... Wchodząc tutaj, zakładałam, że to opowiadanie na pewno będzie się różniło od innych - głównie dlatego, że na ogół fanfiki czy cokolwiek w deseń potterowskich mantr, są pisane z perspektywy starszych bohaterów. Także na wstępie - gratuluję świetnego, nietuzinkowego pomysłu!
    Odniosę się do tego posta teraz - to, w jaki sposób piszesz jest dość niekonwencjonalne. Jeszcze nie spotkałam się z żadnym blogiem, który by zakładał taki motyw pisania - trochę narracji, trochę wymiany zdań nieco oderwanych od rzeczywistości toczącej się akcji.
    Uczucia Ginny i fakt, że Toma może niebawem zabraknąć, a w szpitalu św. Munga mu raczej nie pomogą, a przynajmniej Tom nic nie wie na ten temat... No i jeszcze te motyle :)
    Jest coś w tym Twoim pisaniu... Styl narracji w tym poście był lekki i jednocześnie trochę abstrakcyjny, a przynajmniej takie mam odczucia. Nie wszystko jest oczywiste i podane na tacy, jest jakaś nutka tajemniczości albo niedopowiedzenia. I to jest piękne. Cieszę się, że dzielisz się z nami (czytelnikami) swoją twórczością :D
    Wiem, że piszę bardzo ogólnikowo, ale ciężko wdrożyć się w szczegóły po jednym poście. Na pewno tu nadrobię zaległości i może wtedy sklecę coś bardziej konkretnego i przyswajalnego.
    Pozdrawiam i mam Cię na oku, bo czekam na kolejne epizody :)

    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  9. Jesteś genialna... W sumie trafiłam tu przypadkiem, ale kompletnie nie żałuje. Pochłonęłam wszystkie rozdziały w jedno przedpołudnie. Genialnie kreujesz postacie, Tom jest niezwykłym manipulatorem, toteż kocham czytać jak rozmawia z Ginny. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejka! Twój blog jest wspaniały!!! Nie mogę się doczekać dalszych części. Przy okazji zapraszam na mojego : www.emily-roberts.blog.onet.pl ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy kolejny rozdział? :c
    Błagam, niech się nie okaże, że porzuciłaś bloga, bo na prawdę mi się spodobał!

    OdpowiedzUsuń
  12. Tęsknię za Tobą... bloga swojego nie uruchomiłam na nowo, choć tak dużo o tym myślałam, ale wciąż padam czasami do Ciebie, by zobaczyć, czy wszystko okay. Mam nadzieję, że wrócisz, że się nie poddajesz...
    Cecilia

    OdpowiedzUsuń
  13. Dopiero teraz trafiłam na Twojego bloga, przeczytałam całego, ale i tak pozostaje niedosyt. Fajnie by było, gdybyś wpadła i cos jeszcze napisała ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja też dopiero dzisiaj tu trafiłam. Zaciekawił mnie twój blog, przeczytałam wszystkie rozdziały i czekam na więcej. No i zapraszam do siebie na: wszystko-za-wszystko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy